Już jutro (jest jeszcze przed północą!) w Gdyni zostanie rozegrany siódmy mecz serii finałowej, który zadecyduje o tym, który zespół sięgnie po Mistrzostwo Polski. Po dwóch – dość nieoczekiwanych – zwycięstwach z rzędu Trefla, seria zrobiła się niesamowicie wyrównana i ostatnie, czego w niej teraz brakuje, to emocje właśnie – na których brak swoją drogą narzekaliśmy po pierwszych trzech spotkaniach.
Emocje widać jednak nie tylko na parkiecie i trybunach, ale też w pomeczowych komentarzach czy oficjalnych komunikatach klubowych, czego najlepszym przykładem jest dzisiejsza zapowiedź siódmego meczu między Asseco a Treflem, która pojawiła się na oficjalnej stronie Mistrzów Polski.
Jeśli nie wiecie, czym jest manipulacja językowa, zajrzyjcie na stronę Asseco…
Żeby nie było, że się czepiam, rzut oka na kilka co ciekawszych partii tekstu:
2 maja, w minioną sobotę trofea w postaci medali i pucharu prezentowały się już w piątym spotkaniu obu drużyn w Gdyni i choć Asseco Prokom mógł w tym meczu wejść w posiadanie złotych kruszców, to rzutem na taśmę mecz wygrali sopocianie, przerywając tym samym serię trzynastu kolejnych zwycięstw miejscowych w swojej hali.
Wiadomo, że chodzi o 2 czerwca – to zwykła pomyłka. Konia z rzędem jednak temu kto wyjaśni, o co chodzi w tej wypowiedzi:
trofea w postaci medali i pucharu prezentowały się już w piątym spotkaniu obu drużyn
Że niby stały sobie gdzieś i czekały na zwycięzcę – czyli Asseco? Można byłoby to napisać trochę lepiej – wiadomo, że przed meczem, który mógł wyłonić mistrza trofea muszą być przygotowane, ale poprawności gramatycznej w tej wypowiedzi za wiele nie ma. Ale ok, nie czepiam się.
Sopocianie rzutem na taśmę wygrali piąte spotkanie? Przecież przez ostatnie pięć minut ani razu nie przegrywali (raz był remis) i to Asseco rzutem na taśmę mogło ten mecz wygrać!
Dalej drużyna Trefla nazywana jest „zespołem z kurortu”, a koszykarze są „pupilami” kibiców. Na pewno nie ma w tych określeniach wskazanej neutralności – kto by się jednak jej spodziewał – to wszak tekst ze strony przeciwnika, więc bez przytyków się nie obejdzie.
Zobaczmy dalej:
Po pierwszych meczach w Gdyni, wygranych niezwykle pewnie przez zmobilizowanych gospodarzy, fachowcy skazywali Trefla nawet na porażkę 4:0
Co to za fachowcy, którzy dzielą skórę na niedźwiedziu i po dwóch meczach spisują drużynę na straty. Rok oglądania koszykówki wystarczy, żeby być ostrożniejszym w takich wyrokach. Co tam rok – wystarczyłoby obejrzeć tegoroczne Finały Konferencji NBA.
Zawodnicy Andrzeja Adamka zrobią wszystko aby nie dopuścić do nieco paradoksalnej sytuacji, w której APG zwyciężający jeszcze kilka dni temu jedenasty kolejny raz nad Treflem, był przez niego pokonany po raz trzeci w odstępie pięciu dni.
To, że jakaś drużyna wygrywa z inną po tym, jak wcześniej seryjnie z nią przegrywała, to nie jest żaden paradoks. Trefl to nie Andora, która dochodzi do finału Mistrzostw Europy i pokonuje tam Hiszpanów, z którymi nigdy nie wygrała (a pewnie i nie zdobyła bramki). Straszliwa buta i wyższość przebija z tak sformułowanej wypowiedzi, o braku sportowej pokory nie wspominając. Chodzi wszak jednak o to, aby trochę dopiec rywalom, więc ok.
Sport – a koszykówka w szczególności – to zjawisko o tyle wspaniałe, że cały czas zdumiewa i zaskakuje i niczego tak naprawdę nie można obstawiać w ciemno, a przyczyn porażki nie należy szukać w „paradoksach”, a własnych słabościach.
A tych doskonale grająca początkowo ekipa z Gdyni w kolejnych meczach miała całkiem sporo – słabo grający zaś na początku Trefl w ostatnich meczach naprawdę grał świetną koszykówkę.
Siódme starcie niezależnie od ostatnich rozstrzygnięć, serii zwycięstw jednych czy drugich, domniemanej przewagi psychicznej Trefla czy przewagi własnej hali ze strony gospodarzy, powinno być przede wszystkim prawdziwym świętem koszykówki, jak przystało właśnie na takie spotkania, kiedy o efektach wielomiesięcznych wysiłków (zawodnicy obu drużyn trenują i grają przynajmniej od września zeszłego roku) decyduje jedynie… czterdzieści minut meczu.
„Domniemana przewaga psychiczna Trefla” – znów deprecjonowanie potencjalnie mocnych punktów przeciwnika.
Z kolei podsumowanie całego artykułu zaskakuje dość nieoczekiwaną asekuracją, której na stronie klubowej nie widziano chyba od wieków…
Cały artykuł utrzymany jest w dość nieznośnej i nieprzyjemnej tonacji – można to nawet zrozumieć, znajduje się wszak na stronie klubowej i adresowany jest głównie do kibiców Asseco. A jednak na stronie Trefla nie znajdziemy niczego podobnego – ostatnie teksty są bardzo neutralne i jeśli już uderzają w którąś ze stron to… w Trefla właśnie.
Tekst „Jeden jedyny mecz” razi tym bardziej, że jeszcze niedawno na stronie Asseco „wisiał” artykuł, który był dla równowagi jednym z najbardziej wyważonych i sensownych tekstów poświęconych omówieniu meczu/zapowiedzi spotkania, na jakie trafiłem na stronach klubowych.
Jak widać równowaga w przyrodzie musi być zachowana.
A kto wygra siódmy mecz i sięgnie po mistrzostwo? Ten, kto trafi więcej trójek? Będzie miał lepszego asystenta? A może solidniejsze wsparcie z ławki?
Przekonamy się za kilkanaście godzin…
–
[dopisane rankiem]
Gdyby ktoś uważał, że „manipulacja językowa” to za mocne słowo – nic bardziej mylnego. Na dobrą sprawę każda wypowiedź jest swego rodzaju manipulacją językową (nawet „dzień dobry”:)), powyższy artykuł (wypociny?) miał tylko zwrócić uwagę na pewne ciekawe zjawisko, które obserwuję już od bardzo dawna – jak wyglądają zapowiedzi przedmeczowe na stronach poszczególnych drużyn. Do tej pory wpisy na stronie Asseco były bardzo stonowane i zrównoważone, a kilka z nich było najwyższej próby. Wczorajszy (już) tekst napisany był zupełnie inaczej, stąd refleksja.
A – jest różnica, między „życzeniem rywalowi zwycięstwa”, a pisaniem o „paradoksach”, ale jeśli ktoś widzi tylko same skrajności, to niech będzie…
Jakkolwiek – w dzisiejszym meczu na parkiecie i trybunach emocji na pewno nie zabraknie – i o to chodzi!
A pomeczowe komentarze – kto by się tam nimi na serio interesował – liczy się wszak tylko gra.
No, i puchary :).
2 komentarze/y