Trefl Sopot zrewanżował się Mistrzom Polski za serię 11 porażek w 11 poprzednich spotkaniach między oboma zespołami i po fantastycznej grze pokonał Asseco 83:57 w trzecim meczu Finałów Mistrzostw Polski. Pierwsze zwycięstwo w historii nad rywalami zza miedzy może okazać się punktem zwrotnym w dalszej rywalizacji, tym bardziej, że Asseco zagrało dziś najgorszy mecz od czasu czwartego spotkania z AZS-em Koszalin w ćwierćfinałach.
Gospodarzy, którzy zmniejszyli stratę w serii finałowej do stanu 1-2, do zwycięstwa poprowadził kwartet Waczyński-Koszarek-Turek-Dylewicz, którzy rzucili wspólnie 63 punkty – o sześć więcej niż cała drużyna gości, w której zawiedli dwaj wielcy liderzy – Motiejunas i Blassingame…
Gospodarze przystąpili do tego meczu niesłychanie zmotywowani – ewentualna przegrana oznaczałaby prowadzenie Asseco w serii 3-0 i praktycznie zakończyłaby marzenia Trefla o mistrzostwie. W pierwszych dwóch spotkaniach Mistrzowie Polski byli wyraźnie lepsi i przeważali praktycznie w każdym aspekcie gry, mecz nr 3 okazał się być jednak zupełnie nową historią – Trefl nie tylko odniósł pierwsze zwycięstwo w dwunastomeczowej już historii gier z zespołem z Gdyni, ale też całkowicie upokorzył obrońców tytułu, którzy przez praktycznie cały mecz byli zupełnie bezradni i bardzo długo przegrywali ponad 30 punktami. Ostatecznie przegrali różnicą 26 punktów, co i tak jest ich absolutnie najwyższą porażką w tym sezonie.
Mecz nr 4 zostanie rozegrany w czwartek o godzinie 18:30, również w Sopocie.
–
Spotkanie, podobnie jak dwa poprzednie mecze finałowe, rozpoczęło się od świetnej gry Trefla. Bardzo dobrze piłkę rozgrywał Koszarek, a punkty zdobywali Waczyński, Dylewicz i Turek. Dodatkowo gospodarze wykonywali rewelacyjną pracę w obronie, co skutkowało serią strat gości, którzy spudłowali kolejnych pięć rzutów i nie zdobyli punktu przez pierwsze trzy minuty. Niemoc strzelecką przerwali wreszcie Szczotka i Zamojski i po czterech minutach było tylko 6:5 dla Trefla. Wówczas po 4 punkty zdobyli Turek i Koszarek, ale Asseco stać było jeszcze na odpowiedź w postaci trzech kolejnych trafień Motiejunasa. Za trzy punkty trafił jednak Mallett, dwójkę dorzucił bardzo skuteczny Turek, a po efektownym wsadzie świetnie grającego Waczyńskiego gospodarze objęli prowadzenie 21:11. Później punkty zdobyli jeszcze Mallett i Cummings i było już 26:11. Kwartę zakończyły dwa celne rzuty wolne bardzo nieskutecznie grającego Blassingame’a, ale dwunastopunktowe prowadzenie Trefla, który nie dość, że grał skutecznie (11/19) i zespołowo (6 asyst), to jeszcze mocno ograniczał poczynania gości (Asseco trafiło tylko 5 z 14 rzutów!) zwiastowało pierwsze zwycięstwo w serii finałowej.
Początek drugiej kwarty to solidna gra Hrycaniuka, który niemiłosiernie ogrywał rezerwowego centra gospodarzy, Kuzminskasa. Litwin popełnił 3 faule w dwie minuty i musiał wrócić na ławkę. Dwa punkty Hrycaniuka na otwarcie kwarty były jednak jedynymi, jakie goście zdobyli przez pierwsze 4 minuty drugiej kwarty (1/6 z gry w tym okresie) – gospodarze zaliczyli bowiem serię 9:0 (cztery punkty Turka, akcja 2+1 Waczyńskiego) i prowadzili już 35:16. Co prawda Asseco zdobyło kilka punktów z rzutów wolnych, a trójki trafili Motiejunas i Zamojski, ale doskonale grali Waczyński (6 kolejnych punktów) i Koszarek (4) i gospodarze prowadzili już różnicą 21 punktów – 47:26!
Tuż przed końcem pierwszej połowy trzypunktową akcję zaliczył jeszcze Kuebler, dzięki czemu goście schodzili do szatni tracąc 17 punktów. Strata wydawałoby się jeszcze do odrobienia, ale Asseco raziło fatalną skutecznością (9/27 z gry) i stanowczo zbyt dużą liczbą strat (7). Pudłował zwłaszcza Blassingame, który nie trafił żadnego z sześciu rzutów. W szeregach gospodarzy, którzy rzucali na świetnej skuteczności (20/36) brylował zwłaszcza Adam Waczyński, który grał, jakby chciał osiągnąć pierwsze w historii Finałów triple-double (13,6,4 do przerwy i 5/6 z gry).
W przerwie w szatni gości nic dobrego chyba się nie wydarzyło, bo Asseco rozpoczęło drugą połowę od czterech kolejnych pudeł – po raz siódmy z rzędu spudłował Blassingame, a piąty raz spod samego kosza nie trafił Motiejunas. Nie pudłowali za to gospodarze, którzy po serii 6:0 wyszli na najwyższe jak dotąd prowadzenie 53:30.
Kolejny raz niemoc gości przełamał Szczotka, a później punkty rzucił wreszcie Motiejunas. Dobrą akcję w obronie zaliczył także Adam Łapeta, który zablokował wyjątkowo nieskutecznego jak dotąd Filipa Dylewicza (1/9 z gry).
Wydawało się, że może to być moment, w którym Asseco jeszcze powalczy o wygraną – nic bardziej mylnego. Trefl zanotował serię 10:0 (w tym dwie akcje trzypunktowe – Koszarka i Dylewicza), a Mistrzowie Polski wyglądali jak zawodnik liczony na deskach. W ciągu siedmiu minut zdobyli tylko 4 punkty i wydawało się, że jest już po meczu.
Wówczas jednak sygnał do ataku dał Adam Hrycaniuk, który w niecałe dwie minuty rzucił 6 punktów, wspierał go także aktywny Frasunkiewicz, ale rozstrzelał się wreszcie Dylewicz i po jego czterech kolejnych punktach Trefl prowadził po trzech kwartach 69:42.
Przewaga ta wzrosła do 30 punktów po trójce Dylewicza otwierającej ostatnią kwartę meczu, ale wówczas ostatni zryw wykonali grający w rezerwowym już składzie goście. Po ich serii 9:0 Trefl prowadził już „tylko” 21 punktami, dlatego czas wziął trener Muiznieks. Okazało się to dobrym posunięciem, bo od razu po przerwie punkty zdobyli Koszarek i Turek, a chwilę później za trzy trafił Dylewicz. Swoje dorzucił też Marcin Stefański, a goście byli w stanie odpowiedzieć tylko trafieniami Ponitki i Dmitriewa.
Na ostatnią minutę gry na boisku pojawiło się trzech bardzo głębokich rezerwowych gospodarzy – Stalicki, Fraś i Brembley, którzy w tym sezonie odgrywali marginalną rolę w zespole.
Najlepszym graczem gości był Adam Waczyński, który zdobył 15 punktów na dobrej skuteczności (6/9 z gry, 3/3 z wolnych), miał też 8 zbiórek, 4 asysty i przechwyt. Świetną partię rozegrali także Łukasz Koszarek (15 pkt., 3 as., 3 prz. i 2 zb.) oraz John Turek (18 pkt., 9 zb., 2 prz.). Po słabszym początku rozkręcił się także Filip Dylewicz (15 pkt, ale tylko 5/14 z gry), a swój wkład w zwycięstwo mieli także Mallett (10 pkt., 5 zb.) i Stefański (6 pkt., 3 zb.). Wyjątkowo słaby mecz rozegrał za to Łukasz Wiśniewski, który nie trafił żadnego z siedmiu rzutów z gry, miał tylko 2 punkty i 3 asysty.
Jedynym zawodnikiem gości, który osiągnął dwucyfrowy wynik punktowy (w Treflu było takich pięciu), był Donatas Motiejunas (11 pkt., 5 zb.), który był jednak bardzo nieskuteczny (pięć pudeł spod samego kosza). Najgorszy mecz w tegorocznych play-offs rozegrał najlepszy jak dotąd zawodnik tej fazy – Jerel Blassingame. Rozgrywający gości spudłował wszystkie siedem rzutów i zaliczył trzy straty przy zaledwie czterech asystach. Punkty (5) zdobywał tylko z linii rzutów wolnych.
Zawodnicy trenera Karlisa Muiznieksa mieli przewagę w zbiórkach (39:26), szczególnie na atakowanej tablicy (10:4) i popełnili w całym meczu mniej strat (7 przy 14 gości). Trefl zaliczył także więcej asyst (14:8) i miał znacznie lepszą skuteczność rzutów z gry (49% – 39%).
Mecz numer 4 już w czwartek 31 maja o godz. 18. Czy wreszcie pojawią się prawdziwe emocje i walka do ostatniej syreny?
–
Trefl Sopot (1-2) Asseco Prokom Gdynia 83:57
Trefl: John Turek – 18, Filip Dylewicz – 15, Łukasz Koszarek – 15, Adam Waczyński – 15, Jermaine Mallett – 10, Marcin Stefański – 6, Vonteego Cummings – 2, Łukasz Wiśniewski – 2, Kacper Stalicki – 0, David Brembley – 0, Wojciech Fraś – 0, Saulius Kuzminskas – 0
Asseco: Donatas Motiejunas – 11, Adam Hrycaniuk – 9, Przemysław Zamojski – 6, Jerel Blassingame – 5, Michael Kuebler – 5, Fiodor Dmitriew – 4, Przemysław Frasunkiewicz – 4, Piotr Szczotka – 4, Quinton Day – 4, Adam Łapeta – 3, Mateusz Ponitka – 2, Łukasz Seweryn – 0