Radomianie nie wykorzystali atutu własnej hali i w trzecim meczu finałowym pierwszej ligi przegrali po dogrywce ze Startem Gdynia 81:86. Kluczowe dla niezwykle emocjonującego spotkania okazało się właśnie pięć dodatkowych minut. To w nich przyjezdni trafiali w najbardziej odpowiednich momentach.
Początkowe fragmenty meczu nie zapowiadały tak wyrównanego i emocjonującego finiszu. Po trzech minutach gospodarze prowadzili 7:2. Choć w międzyczasie z dystansu trafił Tomasz Wojdyła, to był to dopiero drugi celny rzut gdynian. Rosa zdobyła 6 punktów (13:5), a po pierwszej kwarcie prowadziła 20:14.
W kolejnej części radomianie kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, nie dając zbliżyć się Startowi na mniej niż 3 „oczka”. Po celnych wolnych w wykonaniu Piotra Kardasia gospodarze wygrywali już 34:25 i 36:27.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od walki punkt za punkt. Po „trójce” Marcina Kosińskiego Rosa powiększyła przewagę do ośmiu „oczek”. Akcja Emila Podkowińskiego utrzymała tę różnicę (47:39). Sporo kontrowersji wywoływały decyzje sędziów.
Dwukrotnie zza linii 6,75 m trafili Kardaś i Jakub Zalewski, wobec czego prowadzenie gospodarzy wzrosło do dwunastu punktów (55:43). Co prawda w międzyczasie o przerwę poprosił Paweł Turkiewicz, ale, jak się później okazało, ten krok nie pomógł jego podopiecznym. Gdynianom udało się jednak to, co w starciu z MKS-em Dąbrowa Górnicza – równo z syreną oznaczającą koniec trzeciej części celnym rzutem z własnej połowy popisał się Karol Szpyrka(!).
Ostatnią odsłonę goście rozpoczęli od kolejnego trafienia „za trzy”. Tracili wówczas do rywali zaledwie 4 punkty (53:57). Przy stanie 61:55 Szpyrka sfaulował Michała Nikiela przy próbie zbiórki w ataku. Zawodnik Startu został ukarany przewinieniem technicznym.
Gdy Hubert Radke wykorzystał oba osobiste, jego drużyna prowadziła 66:58 na niespełna 6 minut przed końcową syreną. Piotr Śmigielski zniwelował jednak straty. Rosa wygrywała już 70:62 po kapitalnej akcji Artura Donigiewicza. Ten koszykarz mógł zwiększyć przewagę, lecz nie trafił wolnego. W odpowiedzi dwa razy z dystansu celnie przymierzyli Mateusz Kostrzewski i Marcin Malczyk. Po chwili drugi z wymienionych zawodników doprowadził do remisu 70:70.
Bohaterem spotkania mógł zostać Kosiński, jednakże na minutę przed zakończeniem pojedynku dwukrotnie się pomylił. Rzuty osobiste wykorzystał natomiast Zalewski i Rosa wygrywała 72:70. O dwie przerwy z rzędu poprosił Turkiewicz. Do końca pozostawało dokładnie 24,2 sekundy. Przyjezdni wykorzystali niemal cały czas akcji. Kacper Młynarski zdecydował się na rzut z dystansu. Piłka nie doleciała do obręczy, ale w powietrzu chwycił ją Krzysztof Krajniewski i trafił „za dwa”. Po czasie na życzenie Mariusza Karola radomianie próbowali jeszcze wyrzutu z autu na alley-oop’a, jednak Donigiewicz wyskoczył za wcześnie.
W dogrywce zdecydowanie lepiej zaprezentowali się gdynianie. Zdobyli 4 „oczka” z rzędu, w czym duża zasługa Kostrzewskiego. „Trójką” odpowiedział Donigiewicz, lecz po chwili goście powiększyli prowadzenie do pięciu punktów (77:82). Rosa zmuszona była faulować. Grzegorz Mordzak zachował spokój, wykorzystując niemal wszystkie rzuty osobiste.
Tą wygraną Start bardzo przybliżył się do awansu do ekstraklasy. Już w niedzielę będzie miał szansę zrealizować ten cel. Początek czwartego meczu o godz. 18.
Wynik: Rosa Radom – Start Gdynia 81:86 (20:16, 16:15, 21:19, 15:22, d. 9:14)
Rosa: Kosiński 22, Donigiewicz 17, Kardaś 12, Radke 10, Zalewski 9, Nikiel 6, Podkowiński 5, Maj 0, Piros 0, Kapturski 0, Cetnar 0
Start: Śmigielski 17, Kostrzewski 16, Wojdyła 12, Mordzak 8, Malczyk 8, Andrzejewski 8, Krajniewski 8, Szpyrka 6, Lisewski 2, Bach 1, Młynarski 0
Stan rywalizacji: 2:1 dla Startu
Relacja za: SportoweFakty.pl