Można go nie lubić za specyficzną boiskową ekspresję, można zarzucać mu podejmowanie nietrafionych decyzji rzutowych, ale to właśnie rozgrywający Asseco jest najlepszym zawodnikiem Mistrzów Polski w fazie play-off i to on w największym stopniu przyczynił się do pewnego zwycięstwa w półfinale z Zastalem.
Co ważne, Jerel Blassingame gra z meczu na mecz coraz lepiej, co zwiastuje niesamowite emocje w finale – niezależnie od tego, z kim przyjdzie zagrać drużynie z Gdyni…
Ten sezon dla rozgrywającego Asseco nie zaczął się najlepiej – słabsza gra w przegranym meczu o Superpuchar z Polfpharmą, później kilka niepewnych występów w drugiej fazie sezonu, którą zakończył średnimi 11,7 pkt., 5,7 as. i 3,3 zb. To nie były złe statystyki, ale poza meczem z Czarnymi (22 pkt, 8 as, 6 zb.) trudno było znaleźć jakiś szczególnie efektowny występ.
W ćwierćfinale z AZS-em Koszalin Blassingame grał już znacznie lepiej – zwłaszcza w meczu nr 2 oraz w decydującym, piątym spotkaniu w Gdyni, gdy odebrał nadzieję na sensacyjny awans drużynie z Koszalina.
W całej pięciomeczowej serii notował średnio 18,6 pkt., 6,4 as. i 4,2 zb.
Wreszcie zakończona właśnie trzymeczowa seria półfinałowa z Zastalem – 22,0 pkt., 11,7 as. i 3,7 zb., a do tego 1,7 prz.
W meczu nr 2 Blassingame ustanowił w dodatku rekord ligi, notując 14 asyst – wynik ten powtórzył w meczu nr 3, dokładając jeszcze 23 punkty na bardzo dobrej skuteczności.
W całych play-offach notuje póki co 19,9 pkt., 8,4 as. i 4,0 zb. Znamienne jest to, że im bliżej finału, tym gra lepiej – nie od dziś wiadomo, że najlepsi gracze w play-offach wypadają zwykle lepiej niż w rundzie zasadniczej, a ich statystyki szybują w górę.
Co zatem pokaże Blassingame w finale? Czy uda mu się pobić własny rekord 14 asyst? Czy zaliczy pierwsze triple-double w historii finałów i – to najważniejsze – czy poprowadzi Asseco po kolejne mistrzostwo?
Przekonamy się niebawem – póki co rozgrywający z numerem 10 pewnie zmierza po tytuł najlepszego gracza play-offs: właśnie wyeliminował swojego głównego rywala – Waltera Hodge’a, z kolei Stanley Burrell, MVP ćwierćfinałów, już nie gra, rywali należy więc upatrywać wśród graczy pozostałych dwóch półfinalistów (Dylewicz?) lub… kolegów z drużyny.
Zapowiadają się niesamowite emocje na finiszu sezonu!