..pod lupą trenera kadry.
Pierwszą fazę play offs i ćwierćfinały mamy już za sobą. Nie brakowało niespodzianek, nie zabrakło wyrównanych spotkań z dogrywkami, również mamy za sobą solidne i godne uwagi występy naszych reprezentantów. Poniżej prezentuję Wam piątkę naszych najlepszych kadrowiczów z których sporą część ujrzymy w półfinałach, podczas walki o medale. Każdemu z wyróżnionych nadałem jakiś przydomek by podkreślić ich wkład w losy drużyny. Oto polscy bohaterowie pierwszej fazy play offs:
1. Lider z prawdziwego zdarzenia: Filip Dylewicz (Trefl Sopot)
Amerykanie mówią o takim graczu go-to-guy co w wolnym tłumaczeniu znaczy, że na nim możemy polegać podczas najważniejszych fragmentów spotkania, kiedy ważą się losy wyniku, a on nie zawiedzie naszych oczekiwań. Można postawić na niego w ciemno, dograć mu piłkę w strefę podkoszową i ten gracz dokona egzekucji. Tym kimś był właśnie popularny Dylu, ogrywający podkoszowych Śląska i niedawnego kolegę z drużyny Adama Wójcika. 16.2pkt oraz 5.4 zb dały mu pozycje w top10 play offs obu kategorii. Następny przystanek Filipa to konfrontacja z Turowem oraz Danielem Kickertem. W sezonie zasadniczym jego team nie miał problemu z regularnym ogrywaniem zgorzelczan, jak będzie teraz?
2. Człowiek orkiestra: Robert Skibniewski (Śląsk Wrocław)
Rozgrywający Miodraga Rajkovića nie dostał nawet głosu podczas wyboru najlepszego Polaka w lidze po II fazach sezonu zasadniczego, choć każdy sobie zdaje sprawę, iż team z Dolnego Śląska nie istnieje bez niego na boisku. Skiba w konfrontacji z Łukaszem Koszarkiem wypadał dużo lepiej, windując swoją średnią do 14pkt (10 pozycja w play offs) oraz podwyższając swoją liczbę zbiórek (3.2). Do wysokiej liczby asyst lider Śląska zdołał nas już przyzwyczaić (6.0). W konfrontacji z Treflem Robert trafił też najwięcej rzutów za trzy punkty spośród wszystkich graczy biorących udział w pięcio-meczowym serialu – 12. Tylko Piotr Pamuła (13) trafił od niego więcej trójek w pierwszej rundzie P.O. W pamięci fanów Śląska playmaker zostanie na dłużej dzięki osiągnięciom bliskim triple double; podczas 3 meczu zanotował on 11pkt, 9as i 7zb.
3. Cichy bohater: Piotr Stelmach (Zastal Zielona Góra)
Poprzez kontuzję stracił on miejsce w pierwszej piątce kosztem Urosa Mirkovića. 7.2pkt oraz 3.2 zbiórki na mecz też nie powalają na kolana fanów basketu..ALE! O takim graczu jak Stelmach mówi się silent killer czyli cichy zabójca. W słynnym już meczu numer 4, z nożem na gardle, bohater Zielonej Góry stanął na wysokości zadania i wytrzymał próbę największych nerwów. Dostał piłkę na 7 metrze, i w 4 sekundy wyrwał wygraną ze szponów Czarnych Panter, decydując się na solowe i skuteczne wejście pod kosz. Kto wie czy dzięki jego akcji nie zdobędzie medalu Mistrzostw Polski?
4. Bohater drugiego planu: Łukasz Wiśniewski (Trefl Sopot)
Fantastyczną pracę w obronie na Robercie Skibniewskim (patrz mecze 4 i 5) wykonał kolega reprezentacyjny (również z czasów ich wspólnej gry dla Polpaku Świecie) obrońca Karlisa Muiznieksa. Wiśniewski wg mojej opinii był numer jeden defensorem na obwodzie podczas dwóch faz sezonu zasadniczego, a wraz ze swoim postępem, udowodnił te umiejętności z play offs. Ponadto, dzięki wielkiej pracy na treningach, wrócił on do swojej wysokiej formy rzutowej z pierwszej części sezonu i w kluczowym piątym meczu ze Śląskiem trafił Łukasz 3 trójki w drugiej kwarcie meczu, a w sumie 4. Tym samym dołożył on dużą cegłę do wygranej Trefla oraz udanie zastąpił częściej pilnowanego Jermaine’a Malletta, bohatera meczu nr4.
5. Wychodzący z cienia: Michał Chyliński
Wydawało się, że to Krzysztof Szubarga i Dardan Berisha mogą stać się bohaterami serii Anwil – Turów. To jednak wracający do wysokiej formy, ex obrońca reprezentacji grał najrówniej. Podczas dwóch ostatnich spotkań zaliczył ponad 60% skuteczność przy próbach z pola gry, nie popełniał praktycznie strat, wymuszał faule przeciwka i był w przysłowiowym gazie. Teoretycznie, bez wyraźnego udziału Michała (16 i 13pkt) nie byłoby dziś Turowa w drugiej z rzędu walce o medale. Dziś trzeba podkreślić również, iż Daniel Kickert, David Jackson i Konrad Wysocki to nie tylko atuty Turowa. Jest też tam mocny, polski akcent i za to należy się szacunek 26-letniemu, wracającemu po poważnej kontuzji, graczowi.