Nie było dalszej sensacji we Wrocławiu, gdzie miejscowy Śląsk nie wykorzystał szansy na awans do półfinału TBL, przegrywając zdecydowanie z Treflem Sopot. Karlis Muiznieks i jego gracze odrobili drugą lekcję i nie tylko zatrzymali ataki wrocławskiego Śląska, ale również znaleźli nowe opcje do gry w ataku, a trener wydłużył krótką dotychczas rotację w składzie.
Przed czwartym spotkaniem serii, Śląsk Wrocław prowadził 2-1 i kibice w stolicy Dolnego Śląska mogli mieć nadzieję, że rywalizacja obu zespołów zakończy się właśnie we Wrocławiu. Nie dziwiły więc zapełniona niemal do ostatniego miejsca hala Orbita i głośny doping, który początek miał już podczas rozgrzewki obu drużyn.
Początek w wykonaniu wrocławian jeszcze bardziej rozgrzał atmosferę, kiedy po podaniu Roberta Skibniewskiego efektownym wsadem popisał się Paul Graham. Jak się jednak później okazało, były to złe miłego początki. Szybkie trzy faule Adama Wójcika oraz skuteczność Łukasza Wiśniewskiego spowodowały kilku-punktową przewagę Trefla, która utrzymywała się już do końca pierwszej połowy.
Głównym zadaniem sopocian, które zrealizowali w 100% okazało się powstrzymanie akcji dwójkowych pomiędzy Skibniewskim a Aleksandarem Mladenovicem. Nasz kadrowicz był podwajany przez wysokiego gracza kosztem odpuszczenia graczy obwodowych, a taka taktyka przyniosła oczekiwany skutek. W dodatku gospodarze niemiłosiernie pudłowali z dystansu (4-21 w całym meczu), a Serb w ciągu 26 minut, które spędził na parkiecie, rzucił zaledwie 7 oczek. Ponadto Robert Skibniewski nie zagrał dziś żadnej pick’n’rollowej akcji z Mladenovicem dającej punkty.
Świetną robotę przy powstrzymywaniu Mladenovica wykonali John Turek, Marcin Stefański i Saulius Kuzminskas, o których wspominał na konferencji prasowej po meczu trener Śląska, Miodrag Rajkovic.. Tym samym też Karlis Muzinieks znalazł odpowiedź na grę wrocławian, wysyłając częściej do gry swoich rezerwowych i przesuwając do pierwszej piątki Jermaine’a Malleta. Mallet i Kuzminskas wnieśli do gry gości powiew świeżości i dali nowe rozwiązania w ataku, przede wszystkim skuteczne.
Sopocianie wygrali 39-30 walkę na tablicach, ograniczając do minimum poczynania ofensywne Adama Wójcika i Mladenovica. Cichym bohaterem spotkania został Jermaine Mallet. Amerykanin zanotował aż 11 zbiórek oraz rzucił 11 punktów (2x3pkt), w tym trzy celne rzuty wolne, pozwalające odskoczyć przyjezdnym na 13 punktów różnicy (52-39) w połowie trzeciej kwarty.
Sytuację Śląska próbował ratować Robert Skibniewski (12pkt i 5as), któremu dwukrotnie w samej końcówce zabrał piłkę Łukaszowi Koszarkowi, ale niestety był on osamotniony w swoich poczynaniach i miejscowi przegrali w złym stylu..
Zespół Rajkovića czeka teraz ciężka przeprawa w piątym spotkaniu, które zostanie rozegrane w Sopocie. Pamiętać należy jednak, że wrocławianie już dwa razy wygrali w tym sezonie na parkiecie Trefla i słusznie trener Muiznieks nie czuje się pewnie przed ostatecznym starciem. Łotysz powiedział po meczu – Rozumiemy jednak swoją sytuację. Ta wygrana nic nam nie da, jeżeli przegramy w Sopocie, dlatego powtarzam, że plan został dziś wykonany tylko częściowo.
Trzeba jednak podkreślić, iż gospodarze wyglądali na mocno zagubionych przy solidnej obronie Treflaków. Bartosz Diduszko rzadko spoglądał w stronę kosza, Bartosz Bochno znów grał bojaźliwie, a z najprostszych pozycji pod samym koszem pudłowali Slavisa Bogavac (2 niedoloty) i Aleksandar Mladenović. Czy zatem zespół 17-krotnego Mistrza Polski odbuduje się przez następne 48 godzin?
Śląsk Wrocław – Trefl Sopot 62:77 (15:22, 19:21, 16:20, 12:14)
Śląsk: Skibniewski 12, Graham 12, Buczak 10, Bogavac 10, Mladenović 7, Wójcik 7, Diduszko 2, Niedźwiedzki 2
Trefl: Koszarek 16, Wiśniewski 11, Mallet 11 (11 zb.), Turek 10, Kuzminskas 9, Stefański 4, Waczyński 3, Cummings 3
Stan rywalizacji: 2:2.