Finał Zjednoczonej Ligi VTB koszykarzy oraz medal ligi rosyjskiej to cel Michała Ignerskiego i Lokomotiwu Kubań Krasnodar. – W Rosji porównywanie zespołów z CSKA nie ma sensu – powiedział Ignerski, który w środę w półfinale VTB zmierzy się z Uniksem. W półfinale ligi rosyjskiej Lokomotiw przegrywa z CSKA 0-2 i Ignerski nie ma wielkich nadziei na odwrócenie losów rywalizacji, której stawką jest finał PBL.
– Zwycięstwo nad CSKA jest praktycznie niemożliwe, to niesamowity zespół. Moskwianie mają także często pomoc w postaci sędziów. To naprawdę nie jest im potrzebne i wypacza przebieg rywalizacji. Jako przykład mogę podać nasz mecz półfinałowy – w pierwszej połowie CSKA miało cztery faule, a Lokomotiw 15. Komentarz zbędny. W lidze celujemy w trzecie miejsce, gdyż daje ono możliwość uczestniczenia w kwalifikacjach do Euroligi, a poza tym wiszący medal na szyi jest zawsze miłym zakończeniem sezonu – powiedział Ignerski.
2 maja rywalem Lokomotiwu w półfinale Ligi VTB w Wilnie będzie Uniks Kazań. Ignerski uważa, że ostatnia porażka z Kazaniem w lidze PBL 75:101 nie ma żadnego znaczenia.
– Nie udało nam się wejść do Final Four Pucharu Europy, dlatego chcemy powetować to sobie w bardzo silnej Lidze VTB i być w finale. Przegrana z Uniksem w ostatnim spotkaniu sezonu zasadniczego ligi nie ma znaczenia. To był mecz o nic. Wiedzieliśmy, że i tak będziemy na czwartej pozycji i nic tego nie zmieni. W spotkaniu w Wilnie zagramy na sto procent, a nawet więcej. Najważniejsze, abyśmy tworzyli zespół. Jest tylko jeden problem. Rywale mają sześć dni na przygotowania, a my dwa, bo w niedzielę był mecz z CSKA – dodał.
Ignerski w trakcie sezonu zmienił klub, przechodząc z Niżnego Nowgorodu do drużyny prowadzonej przez utytułowanego serbskiego trenera Bozidara Maljkovica.
– W Nowgorodzie mieliśmy bardzo młody zespół. Średnia wieku Rosjan stanowiących większość drużyny nie przekraczała 22 lat. Przegraliśmy każdy mecz, którego losy decydowały się w ostatnich dwóch minutach, przede wszystkim przez brak doświadczenia. W Krasnodarze mamy zespół, w którym mogą występować dwie równorzędne piątki. Dlatego walczymy o medale. Mamy też trzy razy większy budżet, no i oczywiście trenera, który cztery razy zdobywał mistrzostwo Euroligi – dodał.
Zawodnik jest zadowolony nie tylko z poziomu zespołu Lokomotiwu, ale i miasta, w którym przyszło mu grać.
– Krasnodar to najlepsze rosyjskie miasto dla obcokrajowca, przynajmniej jeśli chodzi o klimat. Często w styczniu jest plus 15, zamiast minus 20 stopni. Mamy piękną, nowoczesną halę, fajnych i wiernych kibiców. Krasnodar ma ponad milion mieszkańców. Jest miastem ciekawym i zadbanym. Mam samochódsłużbowy, bez kierowcy. Czułbym się źle jako pasażer, ale wiem, że w Rosji wielu koszykarzy ma auto właśnie z szoferem. Sam bardzo dobrze czuję się za kierownicą. Najchętniej prowadziłbym klubowy autokar, a nawet pilotował samoloty” – zdradził swoje fascynacje.
Polak, który ma za sobą występy w ligach hiszpańskiej i tureckiej, wysoko ocenia poziom rywalizacji w PBL.
– Liga rosyjska jest naprawdę silna i dość wyrównana, nie licząc CSKA. O klasie zespołów decydują nie koszykarze zagraniczni, a Rosjanie. Przepis o dwóch krajowych zawodnikach, którzy muszą non stop przebywać na parkiecie, daje efekty, to zresztą widać także w wynikach reprezentacji Rosji – ocenił.
Koszykarz w lutym został tatą bliźniąt (Uli oraz Stasia) i nie ukrywa, że to wydarzenie spowodowało, że inaczej patrzy na życie. Na razie maluchami zajmuje się we Wrocławiu żona Małgorzata, a zawodnik codziennie rozmawia z nią i ogląda pociechy przez skype’a.
– Nie mam ważnego kontraktu na kolejny sezon. Nie spieszy mi się z podejmowaniem decyzji. Nie ciągnie mnie już do zagranicznego klubu tak, jak kiedyś. Nie muszę już sobie i innym udowadniać pewnych rzeczy. Mam inne priorytety. Na pewno bardziej niż kiedykolwiek w karierze będę myślał o występach w polskiej lidze – zakończył.
Źródło: PAP