Play-Off to najlepszy okres w koszykarskim sezonie. To tutaj wszyscy muszą być maksymalnie skoncentrowani i tutaj wyłaniają się zwycięzcy. Dlatego dobrze jest zacząć rywalizację w jak najlepszym stylu. Tak właśnie uczynił Anwil Włocławek, który w pierwszym meczu ćwierćfinałowym ograł na własnym parkiecie Turów Zgorzelec.
Jak już pisałem w zapowiedzi tej serii, rywalizacja tych zespołów może być nieobliczalna. Tak właśnie było w pierwszym starciu. Od pierwszych minut bardzo ostro wystartował Anwil Włocławek. Przez ostatnie trzy minuty pierwszej kwarty zanotowali run 12-0 i dzięki temu prowadzili po pierwszych dziesięciu minutach 23:8. Wydawało się, że Turów Zgorzelec już się nie pozbiera. Nic bardziej mylnego. W drugiej kwarcie zespół gości przeszedł wielką zmianę i wrócił do gry. Na 2:30 min przed przerwą Konrad Wysocki trafił za trzy i wyprowadził nawet swój zespół na jednopunktowe prowadzenie. Anwil w końcówce zachował jednak więcej zimnej krwi i na półmetku prowadził 34:31.
Sytuacja na parkiecie stała się bardzo wyrównana. Na początku trzeciej kwarty obydwa zespoły były bardzo blisko siebie. Turów, za sprawą dobrych akcji Giedriusa Gustasa, dwukrotnie znowu wychodził na jednopunktowe prowadzenie. Później ten sam zawodnik trafił jeszcze rzuty wolne i goście prowadzili 42:45. W tym momencie nastąpił jednak mały przełom. Obudził się do tej pory uśpiony Dardan Berisha. W krótkim odstępie czasu (ok. 1,5 min) trafił trzykrotnie z obwodu. Te akcje były dużym zastrzykiem mocy dla Anwilu. Zaczęło im wychodzić niemal wszystko. Na ostatnią kwartę wychodzili z dziesięciopunktową zaliczką.
W czwartej kwarcie „Rottweilery” cały czas starały się utrzymywać swoją przewagę, ale Turów nie dawał za wygraną. Uaktywnił się Danel Kickert i wniósł sporo dobrego do gry swojego zespołu. W pewnym momencie trafił za trzy i gospodarze prowadzili już tylko czterema punktami. Anwil jednak wytrzymał presję i dowiózł zwycięstwo do końca. Mogło być wyżej, ale zakończyło się na 76:72.
Turów miał tego dnia spore problemy z faulami. Dość szybko zagrożeni byli Daniel Kickert, Michał Chyliński, Damian Kulig czy Dallas Lauderdale. To na pewno miało bardzo duży wpływ na ich grę. Nie mogli sobie przez to pozwolić na zbyt pewną obronę i stracili pewność siebie. Kickert dopiero zaczął grać dobrą koszykówkę w ostatniej kwarcie, gdy już było bardzo ciężko. W całym meczu zdobył 14 punktów i miał 8 zbiórek. Kulig też mógł lepiej sobie poradzić, a tak zatrzymał swój licznik na 11 punktach.
Najlepszym graczem Turowa w tej sytuacji okazał się Konrad Wysocki. Niemiec rzucił 18 punktów oraz zebrał 8 piłek. Obrońcy Anwilu przez cały mecz mieli z nim problem. Dużo rzucał również David Jackson. Ustrzelił 15 punktów, ale na skuteczności 6/17 z gry. Dodatkowo miał jeszcze 5 zbiórek.
W Anwilu wreszcie obudził się Corsley Edwards. „Big Dog” zaprezentował już formę zbliżoną do tej z początku sezonu. Siał bardzo duże zagrożenie pod koszami. Jego dorobek to 21 punktów oraz 7 zbiórek i 2 bloki. Takiego Edwardsa włocławski Anwil właśnie potrzebuje. Sporo dobrego również wniósł Krzysztof Szubarga, który szczególnie aktywny był na początku spotkania. „Szubi” dołożył tym razem 15 punktów. Jak już wspomniałem, świetną robotę w trzeciej kwarcie wykonał Dardan Berisha. Reprezentant Polski w bardzo ważnym momencie odpalił trzy trójki, mimo że wcześniej był zupełnie niewidoczny. Dzięki temu Anwil wyrobił sobie przewagę, którą już tylko utrzymywał do końca spotkania. Berisha rzucił 12 punktów.
Kolejne starcie tych ekip już w środę o 18:30.