Faza Play-Off w Tauron Basket lidze już się rozpoczęła. W poniedziałek (23.04.2012 r.) do rywalizacji włączą się zespoły z miejsce trzy oraz sześć. Przypomnę, że na trzecim miejscu uplasował się Anwil Włocławek, a szóste miejsce zajął Turów Zgorzelec. Według wielu osób, to jest najciekawsza para pierwszej rundy Play-Off. Ja się zgadzam z taką opinią.
Zarówno Anwil jak i Turów mają za sobą burzliwy sezon zasadniczy. Najważniejsze jest jednak to, że obydwa te zespoły w ostatnich latach walczyły o najwyższe cele. Dzięki temu ta rywalizacja zyskuje jeszcze większy prestiż.
SYTUACJA ZESPOŁÓW
Jak już wspomniałem, niedawno zakończony sezon regularny był bardzo burzliwy zarówno dla Anwilu Włocławek jak i dla Turowa Zgorzelec. Trzeba przyznać, że obydwa te zespoły to ścisła czołówka polskiej koszykówki, ale w obecnych rozgrywkach coś nie poszło zgodnie z planem. Jak zwykle, nie brakowało zapowiedzi walki o mistrzostwo, ale rzeczywistość okazała się inna. Władze tych klubów starannie budowały składy swoich ekip i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Turów świetnie wystartował. Wygrał dziewięć pierwszych spotkań ligowych. Później jednak przyszły minimalne wpadki z Treflem Sopot oraz Czarnymi Słupsk. Wydawało się, że to tylko chwilowy kryzys, bo w następnej kolejce rozgromili na wyjeździe Polpharmę Starogard Gdański 55:105! Czas jednak pokazał, że to był tylko przebłysk. Turów stracił swój blask i przestał grać dobrą koszykówkę. Stał się zespołem trochę nieobliczalnym. Potrafił strasznie się męczyć lub nawet przegrywać z zespołami zdecydowanie słabszymi. Kibice nie takiej formy oczekiwali od swoich idoli. Jeszcze gorzej było w „szóstkach”. Turów oczywiście dostał się do tej górnej części, ale start miał po prostu beznadziejny. Przegrał cztery pierwsze mecze. Przełamał się dopiero… w konfrontacji z Anwilem. Łącznie w „szóstkach” ekipa ze Zgorzelca zanotowała bilans 2-8, co w ogólnym rozrachunku zapewniło jej szóste miejsce w ligowej tabeli. To na pewno zdecydowanie niżej niż jest w stanie ugrać ten zespół.
Anwil Włocławek za wszelką cenę chciał zmazać plamę po poprzednim, nieudanym sezonie, gdy odpadli w pierwszej rundzie Play-Off. W związku z tym do Włocławka sprowadzono naprawdę ciekawych graczy. Wszyscy z optymizmem czekali na start sezonu, ale niezwykle zimny prysznic przyszedł już w pierwszej kolejce. Ten zimny prysznic objawił się jako ostre baty od łódzkiego beniaminka. „Rottweilery” po tym laniu były w ostrym szoku. Trzeba jednak było szybko się ocucić i dalej walczyć w ligowej rywalizacji. W kolejnych sześciu meczach Anwil dawał radę. Wygrał, może nie jakoś przekonująco, ale wygrywał. Przyszły jednak wtopione mecze z Zastalem Zielona Góra oraz Turowem Zgorzelec. Tego we Włocławku nikt nie chciał i dlatego w kolejnym meczu z AZS Koszalin koszykarze za wszelką cenę chcieli pokazać klasę. Rozgromili rywali 99:70. To na pewno na jakiś czas zasiało w sercach włocławskich fanów optymizm i nadzieję. Podobnie jak w przypadku opisywanego już Turowa, takie rozgromienie słabszego rywala było tylko zasłoną dymną i chwilowym przebłyskiem. Już w następnej kolejce Anwil poległ w Tarnobrzegu po magicznej trójce (jedynej w sezonie) Przemysława Karnowskiego na dogrywkę. W dalszych meczach Anwilowcy grali po prostu w kratkę. Wielką niewiadomą było, czy danego dnia na parkiet wyjdą groźne czy potulne Rottweilery. O ile w meczach ze słabszymi rywalami wygrywali, to wydawało się, że odstają od czołówki. Nawet jeśli jednak odnosili te zwycięstwa to zawsze można było mieć jakieś zastrzeżenia. Ten zespół nie grał na miarę swoich możliwości. W górnych „szóstkach” najpierw zostali rozgromieni przez dwie trójmiejskie ekipy. We Włocławku wtedy zawrzało. Zarzucano zawodnikom brak ambicji i zaangażowania. Koszykarze wzięli chyba sobie pewne rzeczy do serca, bo w kolejnym meczu z Zastalem Zielona Góra było już zupełnie inaczej i oczywiście odnieśli zwycięstwo. Po tym wydarzeniu wrócili do swojej gry w kratkę. Odnieśli jednak bardzo ważne zwycięstwa m.in. nad Asseco i Turowem, co zapewniło im trzecią pozycję w ligowej tabeli. Według potencjału czy możliwości ta pozycja na pewno im się należy. Patrząc jednak na grę włocławskiej drużyny można mieć pewne wątpliwości. Warto jeszcze przypomnieć, że w trakcie sezonu w Anwilu nastąpiło sporo zmian. Trener Emir Mutapcic został zmieniony na dotychczasowego asystenta Krzysztofa Szablowskiego, a wieloletni prezes Zbigniew Polatowski odszedł ze swojego stanowiska. Takie zawirowania też na pewno mają wpływ na atmosferę w zespole.
HISTORIA STARĆ
Pamiętam, że jak Turów wszedł do najwyższej klasy rozgrywkowej miał olbrzymie problemy z pokonaniem Anwilu. „Rottweilery” zawsze wychodziły obronną łapą. Los już zetknął obydwie te ekipy w ćwierćfinale Play-Off. Miało to miejsce w 2006 roku i Anwil wygrał 3-0. Karta jednak się odwróciła i pewnego dnia Turów wygrał i rozpoczął swoją serię zwycięstw. Trwała ona ponad dwa lata. Została przełamana dopiero jakieś dwa tygodnie temu. Tak wyglądały mecze Anwilu i Turowa w tym sezonie:
- Turów – Anwil (09.11.2011) 87:60
- Anwil – Turów (20.01.2012) 79:84
- Anwil – Turów (24.03.2012) 72:83
- Turów – Anwil (14.04.2012) 76:79
Turów ma w obecnym sezonie bilans z Anwilem 3-1. Szczególnie w pierwszej konfrontacji tych ekip pokazali klasę i rozgromili swoich rywali. To było jednak już dość dawno. Od tego czasu różnica między tymi zespołami stopniowo się zacierała i wreszcie Anwil dopiął swego. Pokonał zgorzelecki zespół w ostatnim meczu sezonu.
KLUCZOWI ZAWODNICY
Zacznę od Anwilu. We Włocławku gra bardzo ciekawy zawodnik – Corsley Edwards. Na początku sezonu amerykański center wręcz wkręcał swoich rywali w parkiet. Był nie do zatrzymania. Zawodnik oprócz wspaniałych umiejętności i bogatego doświadczenia znany jest również z dość chwiejnej psychiki. Wiele czynników złożyło się na to, że ta ostatnia cecha dała o sobie znać. Już bardzo dawno nie było meczu, gdy Edwards dominował. Jego poziom znacznie się obniżył i stał się mniej wyróżniającym graczem. Mimo to cały czas jest najlepiej punktującym (14.8) oraz zbierającym (6) w Anwilu. Właśnie dyspozycja Edwards może być kluczowa w tej rywalizacji. Jeśli wzniesie się na wysoki poziom swoich umiejętności to Turów będzie miał bardzo ciężkie zadanie. W ekipie „Rottweilerów” bardzo ważnym ogniwem jest również Krzysztof Szubarga. Co by nie mówić, to właśnie ten zawodnik napędza grę Anwilu. Czasami swoimi dość szalonymi akcjami potrafi rozstrzygnąć losy rywalizacji lub dać sygnał do metamorfozy gry swojej ekipy. Prawdziwą bombą na obwodzie będzie zapewne Dardan Berisha. Młody Polak jest nierówny, ale gdy tylko zacznie mu wpadać, to razi swoich rywali trojkami niczym Zeus błyskawicami. Ważne jest jednak, aby ustabilizował formę. Swego rodzaju czarnym koniem jest John Allen. To zawodnik niezwykle inteligentny. Na boisku głównie gra głową, kiedy jest potrzeba to potrafi rzucić, ale zna się również na świetnej obronie. Czasami jednak gdzieś niknie na parkiecie. Forma Amerykanina również może się okazać kluczowa w tej serii.
Po stronie Turowa Zgorzelec bez wątpienia pierwsze skrzypce gra Daniel Kickert. Jest to fantastyczny zawodnik. Wchodzi z ławki rezerwowych, ale nie wyobrażam sobie bez niego gry Turowa. Kickert nie jest jakimś widowiskowym graczem, ale perfekcyjnie wykonuje swoją pracę. Czasami nawet ciężko zauważyć kiedy on te swoje punkty zdobywa. Taki cichy zabójca. Ciężko znaleźć odpowiedź na Australijczyka. Czasami również potrafi bardzo zaskoczyć Ronald Moore. Amerykanin, gdy rozgrywa to dużo widzi na parkiecie i szuka lepiej ustawionych kolegów, ale potrafi również rzucać. Jak się wstrzeli to trafia seriami. Anwil już się raz o tym przekonał. Swoją koszykówkę powinien również grać David Jackson. Niby niczym niesamowitym nie zaskakuje, ale jest bardzo ważnym graczem w Turowie. Od jego gry w sporym stopniu będą zależały szanse Turowa. Ciężar odpowiedzialności spoczywa też na barkach Konrada Wysockiego. Niemiec obniżył już trochę swój poziom w porównaniu z ubiegłym sezonem, ale cały czas potrafi bardzo zaskoczyć. Ma już dość spory bagaż doświadczenia, który w fazie Play-Off może zostać otworzony i przynieść ogromne korzyści.
STATYSTYCZNE PORÓWNANIE
Po lewej stronie statystyki Anwilu, a po myślniku statystyki Turowa.
Punkty na mecz: 77.8 – 78.9
Skuteczność za2: 52% – 52%
Skuteczność za 3: 33% – 36%
Skuteczność za 1: 72% – 77%
Zbiórki: 31.1 – 30.8
Asysty: 13.1 – 12.7
Przechwyty: 7.9 – 5.5
Bloki: 2.4 – 2.7
Straty: 11.9 – 10.4
Najlepszy strzelec: Edwards 14.8 – Kickert 15.1
Zbierający: Edwards 6 – Kickert oraz Cel po 4.1
Asystujący: Szubarga 4.3 – Moore 4.8
Przechwytujący: Szubarga 1.9 – Moore 1
Blokujący: Edwards 0.8 – Lauderdale 1.1
Najwięcej strat: Szubarga 1.8 – Kickert oraz Moore po 1.9
TYPOWANIE
Uważam, że jest to najciekawsza para pierwszej rundy Play-Off. Obydwa zespoły grają do tej pory poniżej oczekiwań i mają coś do udowodnienia. Zarówno Anwil jak i Turów są również nieobliczalnymi drużynami. Dlatego nie zdziwię się jeśli w jednym meczu będzie wielki pogrom, a już w kolejnym do wyłonienia zwycięzcy będzie potrzebnych kilka dogrywek. Spodziewam się jednak walki o awans do samego końca. Pięciomeczowa seria to byłoby coś niezwykle ekscytującego. Przy takim scenariuszu ważnym czynnikiem może być przewaga własnej hali. Jak powszechnie wiadomo, włocławska „Hala Mistrzów” to miejsce pełne gorącej atmosfery, gdzie przyjezdnym nie jest łatwo. Z tego powodu obstawiam, że Anwil wygra 3-2.