Forma Anwilu Włocławek ostatnimi czasy to prawdziwa sinusoida. W „szóstkach” na początku zostali rozbici w wyjazdowych mecz przez Asseco Prokom Gdynia i Trefl Sopot. Następnie jednak przełamali się u siebie w meczu z Zastalem Zielona Góra i potwierdzili to na wyjeździe z Czarnymi Słupsk. Wydawało się, że podtrzymają udaną serię, bo do Włocławka przyjeżdżał będący w dołku Turów Zgorzelec. Tak się jednak nie stało i goście zdobyli „Halę Mistrzów”. „Rottweilery” szybko jednak wzięły się w garść i dzięki twardej grze zatrzymali aktualnych Mistrzów Polski z Gdyni. Anwil przez te mecze był zespołem totalnie nieobliczalnym, który mógł zaskakiwać świetną grą lub wręcz tragiczną. Idealnie obrazował to ostatni mecz z Treflem Sopot.
To spotkanie miało zupełnie dwa różne oblicza. Trefl rozpoczął od 0-6, ale to Anwil był stroną dominującą. Momentami przewaga włocławskiego zespołu wynosiła nawet dwanaście punktów. „Rottweilery” grały naprawdę dobrą koszykówkę. Początek III kwarty jeszcze nie zapowiadał nic złego. W połowie tej odsłony, po dwóch wolnych Corsley’a Edwardsa, gospodarze prowadzili nawet 42:30. Żadnych już punktów w tej kwarcie jednak nie rzucili. Trefl złapał wiatr w żagle i szybko odrabiał stratę. Po trzydziestu minutach gry prowadził 42:46. Anwil stał się bardzo nieporadny niczym podczas tych swoich najgorszych meczów. Główną bronią graczy z Sopotu okazała się obrona strefowa. Włocławianie nie potrafili przebić się przez ten mur i wszystkie ich ataki wyglądały bardzo kiepsko. W IV kwarcie zmieniło się tylko tyle, że Anwil cały czas był nieporadny, a Trefl powiększał swoją przewagę. Ostateczny wynik meczu to 54:67 (14:10, 22:18, 6:18, 12:21).
Motorami napędowymi Trefla byli Łukasz Koszarek i Łukasz Wiśniewski. Ich szybkie akcje i celne rzuty dobijały Anwil. Koszarek zanotował 13 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst. Natomiast Wiśniewski rzucił 15 punktów i miał 5 zbiórek. Bardzo dobrze pod koszem grał również John Turek. Uzbierał 20 punktów, 11 zbiórek i 3 bloki.
Krzysztof Szubarga świetnie sobie radził w pierwszej połowie, ale w drugiej totalnie zgasł. Na koniec meczu przy jego nazwisku wyświetlała się liczba 10 punktów. Ciekawy mecz rozegrał Seid Hajric. Miał 10 punktów i 9 zbiórek, z czego aż 7 w ataku! Był wszędzie tam, gdzie był akurat potrzebny, ale nie potrafił pociągnąć zespołu do lepszej gry. Podobnie było z dwójką Amerykanów, którzy coś tam jeszcze się starali. Lawrance Kinnard rzucił 13 punktów i miał 5 zbiórek, a dorobek Corsley’a Edwardsa to 10 punktów i 6 zbiórek.
Skąd takie wahania formy w Anwilu Włocławek? Mam wrażenie, że od początku sezonu z tym zespołem było coś nie tak. Na papierze „Rottweilery” naprawdę mają skład na medale. Na parkiecie jednak pokazują czasami jakby koniecznie chcieli uciec z podium. W ostatnim czasie można jednak zrozumieć po części te wahania. W Anwilu ostatnio wiele się działo. A to zmiana trenera, a to zmiana prezesa. Takie czynniki mogą mieć wpływ na grę drużyny, ale z cała pewnością nie są usprawiedliwieniem. „Rottweilery” cały czas wyglądają na mocną drużynę, ale boję się, że uznają ten sezon już za stracony.
Ciekawym przypadkiem jest również Corsley Edwards. Na początku sezonu był prawdziwym liderem i postrachem całej ligi. Grał niczym prawdziwa podkoszowa bestia. Potrafił zdobywać po 26 punktów przeciwko Zastalowi, Polpharmie czy PBG. Był nie do zatrzymania. W ostatnich meczach już jednak tak nie błyszczał. W ostatnich meczach zdobywał kolejno: 2, 6, 6 i 10 punktów. Przeciwko Treflowi nie było już źle, ale wcześniej prezentował się znacznie gorzej niż można od niego oczekiwać. Edwards może być niezwykle niebezpieczną bronią, ale największy problem znajduje się chyba w jego własnej głowie.