Swego czasu na parkietach PLK gościł zawodnik równie utalentowany co Gani Lawal. W sezonie 2000-2001 przebojem do zespołu Śląska Wrocław kierowanego przez Andreja Urlepa wdarł się amerykański podkoszowy, Harold Jamison. „Dżemik” imponował walecznością, łatwością zajmowania pozycji w strefie podkoszowej, zastawianiem rywala w polu trzech sekund i co idzie za tym sporą liczą zbiórek.
Harold (204cm i 118kg) próbował swoich sił na parkietach NBA w zespołach Heat, Clippers i Cavaliers lecz miejsca na dłużej w nich nie zagrzał. Fani wrocławskiego Śląska pamiętają go również ze słabej skuteczności na linii rzutów wolnych. Mimo tego mankamentu i braku podkoszowych, wyuczonych manewrów technicznych otwierających mu drogę do kosza (czy bram NBA na dłużej) ale dzięki swojemu charakterowi i ogromnemu sercu do gry bardzo szybko zyskał on ogromną sympatię fanów trójkolorowych. Wszystko to wyglądało bardzo podobnie jak w przypadku wczoraj zwolnionego Ganiego Lawala..
Z czasem boiskowy twardziej i solidny rzemieślnik Jamison poczuł się bardzo pewnie we Wrocławiu a pewnego zimowego dnia spakował się i wyjechał z nie do końca jasnych powodów do swojej ojczyzny! Oczywiście klub w prasie dementował różne plotkarskie doniesienia i starał się uciekać od słowa „ucieczka”, ale fakt faktem Andrejowi Urlepowi zabrakło ważnego ogniwa na krajowym i europejskim podwórku. Po paru tygodniach pupil wrocławskich kibiców wrócił do stolicy Dolnego Śląska i wystąpił w hali Ludowej. Przywitały go gromkie gwizdy a przy każdej próbie niecelnego rzutu wolnego towarzyszyły również gwizdy i śmiechy (co wcześniej było nie do pomyślenia od strony fanów Śląska).
Harold stracił szacunek a klubowi sternicy i trener obawiali się by Amerykanin nie wykręcił innego, brzydkiego numeru (do dziś spekuluje się, że do powrotu jak w przypadku Lawala zachęciły go większe pieniądze). Na szczęście dla kolejnego tytułu Idei Śląska i wygranych finałów udało się utrzymać zawodnika w ryzach. Szacunku od kibiców jednak nie dostał on z powrotem.
Do czego zmierzam? Niestety nasza liga jest jaka jest. Poziom sportowy nie jest porywający. Ciężko namówić tutaj nam do gry jakiegoś gracza wielkiego kalibru. Tak naprawdę to mieliśmy sporo szczęścia i również przypadku czy życiowych perypetii koszykarzy by dane nam było oglądać takie postacie jak: Ed Cota, Joe Crispin, Tyus Edney, Gani Lawal + Alonzo Gee (lock out w NBA), Qyntel Woods czy wspomniany Jamison. Dla wielu z innych, nie wymienionych zawodników Polska była tylko chwilowym przystankiem lub windą pozwalającą wynieść gracza do zachodnio-europejskiej ligi (cieszmy się ,że mamy w lidze Waltera Hodge’a po stażu we Florida Gators – Dana Kickerta oraz Donatasa Motiejunasa ). Zachowanie Lawala i jego fochy nie są nam przecież obce. Kaprysy mniejsze lub większe miały już różne postacie tej ligi. Należy tylko współczuć działaczom Zastalu, iż po raz kolejny sprawidziło się hasło ” z niewolnika nie ma pracownika” – nawet za wielkie pieniądze.
Włodarze klubu, trenerzy i kibice chcieli bardzo mieć Ganiego Lawala jako świetnie spisującego się lidera, w marszu w górę ligowej tabeli. Coraz bardziej profesjonalnie zarządzany klub, mający coraz wyższe aspiracje, zmienił w międzyczasie trenera, wywalczył awans do czołowej szóstki, zagrał w finale Pucharu Polski przed własną publicznością i był skłonny zapłacić ogromne pieniądze Amerykaninowi. Pieniądze, które miały gwarantować sportowy sukces – w planach sterników Zastalu są występy w europejskich pucharach – i nakłonić centra do występów na podobnym poziomie do listopadowego i grudniowego. Wówczas przecież był on murowanym faworytem to tytułu MVP ligi. Niestety my chcieliśmy a on nie do końca i przynajmniej nie tak moco jak my-kibice.
Lawal wykazał się brakiem profesjonalizmu nie angażując się w treningi w pełni, nie poddając się cięższemu reżimowi serbskiego szkoleniowca niż poprzedni Tomasza Jankowskiego. Ponadto zapomniał jakie wymagania wobec niego mieli pracodawcy. Liczył chyba na łatwo zarobione pieniądze i niestety się przeliczył..Ciekawe, gdzie teraz znajdzie się w koszykarskim świecie i dokąd trafi nasz ligowy antybohater, obdarzony naprawdę sporym potencjałem.
2 komentarze/y