Takich porażek nawet najstarsi kibice Turowa nie pamiętają. Zgorzelczanie potrafili wygrywać w swojej hali przy ulicy Maratońskiej 40 oczkami ze Stalą Ostrów lub Kagerem Gdynia przed laty. Parokrotnie udało się ograć Asseco Prokom różnicą 20 oczek (m.in. za kadencji Saso Filipovskiego). W tym sezonie zdarzały się również mecze z wielką jak na ekstraklasę różnicą 40-punktów przeciwko ŁKS-owi czy Polpharmie. Ale minus 30 punktów na własnym parkiecie, nawet z Mistrzami Polski..
Już pierwsza kwarta szlagierowo zapowiadającego się spotkania pomiędzy Mistrzami Polski i wicemistrzami zakończyła się zimnym prysznicem na plecy gospodarzy spotkania. Zespół Jacka Winnickiego był o tempo wolniejszy od naszej innej eksportowej drużyny, a w ataku Turowa nie widać było żadnego pomysłu na grę, poza indywidualnymi akcjami Ronalda Moore’a. Drużyna Andrzeja Adamka nie przypomniała teamu, który borykał się całkiem niedawno z własnymi problemami.
Przyjezdnym w grze wychodziło niemal wszystko (może poza nieudaną próbą wsadu Motiejunasa), co zaplanował ich trener. Skuteczna i agresywna defensywa, szybkie przejście w obrony do ataku, świetne dzielenie się piłką na obwodzie i w końcu znajdowanie wolnych graczy na czystych pozycjach, którzy z kolei karcili Turów celnymi trafieniami zza łuku. Asseco Prokom pokonał Turów ich własną bronią, świetną defensywą i częstymi zmianami zawodników, co przełożyło się na wysoką intensywność w grze.
Zaufanie? Jeszcze przed meczem trener w wywiadzie dla TVP Sport podkreślał, iż czuje więź z zespołem i ma zaufanie u graczy. Deklarował, że wierzy w swoich podopiecznych i ma nadzieję na przerwanie kryzysu..po meczu i patrząc na wynik (63-93) trzeba wyraźnie podkreślić, Turów jest w głębokim dołku i nie wygrał żadnego z czterech ostatnich spotkań w drugiej fazie sezonu. Gdzie należy upatrywać przyczyn tak niskich lotów wielkiego do niedawna pretendenta do mistrzowskiej korony..
Marcin Grygowicz, specjalista od defensywy. Przed sezonem 2011/12, trener, który w poprzednim sezonie był istotną częścią zespołu – przed laty podobną rolę spełniał Boban Mitev, asystent Saso Filipovskiego – poprosił o podwyższenie zarobków. Trener Grygowicz rozpracowywał przeciwników (scounting) i doskonale przygotowywał taktycznie swoich podopiecznych do walki w play off przeciwko Treflowi i Asseco Prokomowi (Mistrz miał mieć łatwą przeprawę a Turów o mały włos nie wygrał rywalizacji). Uważając, że za podobne i niższe wobec oczekiwań Grygowicza pieniądze można znaleźć równie dobrego specjalistę, sternicy klubu zdecydowali się na angaż Mariusza Niedbalskiego. Efektów pracy nowego asystenta nie można oceniać w połowie sezonu, jednak już dziś gołym okiem widzę gorszą, słabiej zorganizowaną defensywę Turowa (zespół w końcu ma dłuższą ławkę niż przed rokiem ,a osoby Wysockiego, Lauderdale’a, Mielczarka, Chylińskiego czy Moora miały utrzymać obronę wicemistrzów na równie wysokim poziomie). Patrząc jeszcze pod kątem wczorajszego spotkania, aż dziw bierze, iż we własnej hali gospodarze tracą 91 punktów i pozwalają na 63% skuteczności z półdystansu gosciom? 39% za trzy punkty i aż 33 oddane rzuty za trzy punkty, przez lubiący rzucać zza łuku zespół (Zamojski, Frasunkiewicz i Kuebler w rolach głównych) to też ciekawy materiał do analizy.
Torey Thomas, kreator gry, prawdziwy wódz drużyny. Przed sezonem, o podwyżkę poprosił również panujący jeszcze MVP ligi (kiedyś w przeszłości za dobre występy na zwiększenie wypłat mogli liczyć David Logan i Thomas Kelati). W klubowych kuluarach spekulowano, że podczas trwania finałów PLK, Generał Turowa rozmawiał z Tomasem Pacesasem na temat przyszłości gracza w Gdynii. Inni, związani z klubem z kolei twierdzili, iż agent Thomasa w ten normalny dla sportowego świata sposób winduje swoją cenę. Efekt – Jacek Winnicki wraz z prezesem Waldemarem Łuczakiem postawili na zawodnika z ligi słowackiej – Ronalda Moore’a oraz niespełnionego w Treflu Sopot, Giedrisa Gustasa. Dziś widać gołym okiem, że dwaj równorzędni (ale nie kompletni gracze) nie są w stanie zastąpić rozgrywającego rosyjskiego Spartaka Primorie. Czy zabieg nie pozostawienia na kolejny rok, pewnego punktu Turowa – znakomicie rozumiejącego się z Wysockim, Kickertem i Jacksonem – opłacił się? Wątpię! Wniosek: lidera na obwodzie brak..
Nie postawienie na jednego gracza, zbyt częsta rotacja nie zawsze sprzyja.. Artur Mielczarek, John Edwards, Dallas Lauderdale, a nawet Michał Jankowski mieli w tym sezonie świetne występy, po których w następnych potyczkach – nie wiadomo do końca, dlaczego – lądowali na ławce Turowa lub dostawiali mniej z gry. Filozofia trenerska Jacka Winnickiego nie jest podobna do planu gry każdego innego trenera TBL (nawet mającego bogaty arsenał graczy Karlisa Muiznieksa) bo każdy szkoleniowiec dzieli zespół na liderów i zadaniowców. W Turowie ten równy podział momentami też zdawał egzamin, jednak niestety nie w każdym meczu. Niektórzy z nas wiedzą, iż zawodnik potrzebuje 100% zaufania, musi dostać wielkie wsparcie od trenera, czuć się potrzebny i doceniany..
John Edwards po udanych meczach przeciwko Anwilowi czy Treflowi znów znalazł miejsce na ławce. Daniel Kickert awansował do pierwszej piątki, ale ten zabieg nie przyniósł przełożenia na jakość występów Australijczyka (śmiem twierdzić Kangur obniżył swoje skoki punktowe). Rywalizację wygrywa z białym Amerykaninem jego rodak Lauderdale, który poza blokami i wiszeniem na obręczy po dokładnym dograniu pod kosz (zakres jego podkoszowych manewrów jest bardzo ubogi a w porównaniu z Edwardsem wręcz mizerny). Ponadto obaj cenią się i zarabiają nie małe pieniądze (centymetry w koszykówce to towar deficytowy).
Artur Mielczarek, bijący swoje rekordowe osiągi punktów i zbiórek nagle znów przymarzł do ławki, a wcześniej wygrywał rywalizację nawet z ex kadrowiczem Michałem Chylińskim (popisem Mielczarka było spotkanie z Polpharmą przeciwko Michaelowi Hicksowi, 17pkt ) nagle spadł do poziomu 3-4 minut na mecz.
O Michale Jankowskim dodam tylko tyle, iż w pewnym momencie zapowiadał się na prawdziwe objawienie ligi wśród polskich graczy i nagle gdzieś nam zniknął w przeciętności, jaką dziś prezentuje jego zespół. Jankowski kolejno notował 11pkt z AZS-em, 14 pkt z ŁKS-em i 12pkt z Czarnymi, po czym znów rozgrzewał ławkę..pojawiając się na 2 czy 8 minut.
Puenta: Trener Winnicki rozpala chęci wśród graczy np. ze słabszymi rywalami, po chwili je w dziwny sposób gasi, nie dając szansy min. Polakom w konfrontacji z wyżej notowanymi rywalami (obawa czy sobie nie poradzą? Brak zaufania??). Nie wykorzystuje skoków formy u graczy, zwłaszcza po ich udanych występach i teoretyczne, składowe bogactwo nie wychodzi na światło dzienne.
Brak strzelca dystansowego. Przed sezonem zastanawiałem się jak po odejściu Torey’a Thomasa, można łatwo zrezygnować z usług Michaela Kueblera. Obaj obwodowi gracze potrafili w zeszłym sezonie wyciągać Turów z różnych opresji. O ile Thomas gra w Rosji, o tyle Kuebler (wczoraj się przypomniał fanom koszykówki w Zgorzelcu) znalazł zatrudnienie w Gdynii i na dzień dzisiejszy spełnia podobną rolę jak niegdyś w Turowie. Jednak w składzie zgorzelczan nie widać zastępcy/następcy i regularnie trafiającego za trzy punkty gracza na obwodzie ( wychodzący na odwód i wolniejszy Aaron Cel oraz Daniel Kickert to nie tego samego typu gracze, opierający swoje akcje o grę na koźle, potrafiący rozciągnąć strefę rywali). David Jackson, Michał Chyliński, Ronald Moore i Giedris Gustas to nie są na dziś specjaliści od regularnych trafień spoza linii 6.75 m. Nigdy nimi nie byli. Potrafią nawet, razić nieskutecznością będąc niekrytymi przy grze na dystansie. Inne kluby z powodzeniem wykorzystują – w miarę możliwości danych przez rywala – strzelców pokroju Dardana Berishy i Lawrence’a Kinnarda, Łukasza Wiśniewskiego i Adama Waczyńskiego, Pawła Kikowskiego i Mantasa Cesnuskisa oraz Darnella Hinsona (Słupsk to chyba najlepszy przykład jak wiele znaczą dla wyników drużyny shooterzy), a także Akselisa Vairogsa i po odejściu Qa’rrama Calhouna – Paula Grahama (Inne przykłady to nazwiska Hicksa, Corbetta, Micića oraz w/w graczy Asseco Prokomu).
Kadra kobiet. Jacek Winnicki całkiem niedawno przejął stery w reprezentacji kobiet. Notujący wcześniejsze sukcesy w koszykarskim Lotosie trener, będzie ‘rozdwojony’ między kadrą Polski a Turowem (jeśli już nie jest). Taki stan rzeczy, przez pryzmat przeszłości (choćby trener Andrej Urlep) pokazuje krótszą przygodę coacha w klubie. Nie da się niestety ciągnąć dwóch srok za ogon, bez odbicia na wynikach klubu. Czyżby pierwsze negatywne skutki łączenia posad już były dla nas widoczne dzisiaj?
Miodrag Rajković. Dlaczego postawiłem nazwisko szkoleniowca z Wrocławia przy klubie z Turowa? Powód jest prosty, Serb w tym sezonie jest dla mnie trenerskim wzorem z hasłem w tle swojej pracy „jak z przeciętnych graczy można zbudować solidny zespół”. Jak poprzez pracę: długą, systematyczną i czasami mozolną można wyciągnąć z każdego (nawet dalszego planu) zawodnika coś najlepszego, z pozytywnym skutkiem dla drużyny. Niektórzy z graczy bardzo się przy Rajkovicu rozwinęli (nawet będąc przez fanów do zwolnienia – Graham z rezerwowego rozgrywającego do strzelca, Bogavac z niskiego skrzydłowego do notującego regularnie dublety silnego skrzydłowego) Jest to element, którego brakuje przy zachodniej granicy Polski w małym rozkochanym w koszykówce Zgorzelcu. Dodam, że to co najlepsze w przeszłości wyciągał we swoich graczy inny bałkański szkoleniowiec Saso Filipovski. Teraz, jak na mój gust, nie potrafi tego zrobić Jacek Winnicki. Na pewno nie w tym sezonie.
Finanse. Opcja zawsze niezwykle medialna i często rzucana przez fanów na różnych forach (zwłaszcza po informacji do mediów na temat rzekomej pożyczki dla PLK od PGE Turowa), przebijająca się na trybunach hali przy Maratońskiej. Czy w Turowie nie płacą na czas?
Podsumowując: na dzień dzisiejszy wydaje się, że w Turowie Zgorzelec nie brakuje talentów i możliwości. Potencjał i wszechstronność graczy to atuty tego zespołu.. Brakuje jednak trenera ciągnącego za właściwe sznurki oraz odpowiednio czytającego grę, może chęci swoich graczy. Nie ma też większej mobilizacji do wyjścia z dołka (w takim dołku był niedawno Anwil i jak świetnie sobie koszykarze trenera Szablowskiego poradzili w dwóch kolejnych meczach). Czasami nie można ograniczać graczy i na siłę forsować swojego systemu jak granie na wysokiej intensywność, schematami, szablonami etc.. Powinno się raczej system dopasowywać do umiejętności i potencjału graczy, dając im nieco swobody i korzystając z tego co oni mają najlepsze do zaoferowania. Będąc w skórze działaczy ze Zgorzelca szybko dokonałbym wstrząsu w drużynie, ale tej myśli nie chcę już rozwijać.
————
Wynik:
PGE Turów Zgorzelec – Asseco Prokom Gdynia 63:93 (7:21, 15:22, 22:26, 19:24)
Punkty:
PGE Turów: Chyliński 14, Wysocki 13, Moore 10, Kickert 9, Gabiński 6, Cel 5 (1), Gustas 3, Mielczarek 3 (1), Jankowski 0, Jackson 0, Lauderdale 0, Edwards 0.
Asseco Prokom: Motiejunas 19 (1), Zamojski 17 (4), Hrycaniuk 16, Frasunkiewicz 12 (3), Blassingame 10 (2), Szczotka 6, Kuebler 6 (2), Day 4, Seweryn 3 (1), Dmitriew 0, Witka 0, Sikora 0.
1 komentarz