Anwil przelamał niemoc

Jak się chce to można? Wygląda na to, że jak najbardziej. Sytuacja w Anwilu Włocławek była ostatnio wręcz tragicznie. Przed konfrontacją z Zastalem Zielona Góra to właśnie zespół gości był uważany za faworyta. Ekipa „Rottweilerów” obiecywała w specjalnie nakręconym filmiku, że tym razem da z siebie wszystko, ale włocławscy kibice i tak podchodzili do tego sceptycznie. Anwil stanął jednak na wysokości zadania.

Pierwsze minuty spotkania były jeszcze niezwykle wyrównane. Gra toczyła się niemal punkt za punkt. Na cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty Anwil Włocławek zanotował jednak run 9:0. Ze stanu 12:12 w przeciągu 1,5 min zrobiło się 21:12. W pewnym stopniu to już ustawiło tę rywalizacje. W drugiej kwarcie „Rottweilery” jeszcze groźniej gryzły i odjeżdżały swoim przeciwnikom. Na 1:05 min przed końcem tej odsłony kolejne dwa punkty dołożył Lawrance Kinnard i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 50:35. Z taką różnicą piętnastu punktów obydwa zespoły schodziły do szatni.

Kibice zgromadzeni w „Hali Mistrzów” widzieli już, że ich pupile prezentują się zupełnie inaczej niż w ostatnich spotkaniach. A Anwil nadal nie zwalniał tempa. W ostatniej minucie III kwarty Lawrance Kinnard trafił za trzy wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 71:48. Po tej akcji dwa punkty dorzucił jeszcze Kirk Archibeque delikatnie zmniejszając straty, ale wynik 71:50 po III kwartach nie dawał już żadnej wątpliwości, kto tego dnia jest lepszy i kto odniesie zwycięstwo.

W ostatniej części spotkania gospodarze nie rezygnowali z mocnego uderzenia. Pierwsze punkty w tej kwarcie zdobył wprawdzie Marcin Sroka, ale szybko rzutem z dystansu odpowiedział Bartłomiej Wołoszyn, a jakiś czas później udanie pod koszem zagrał Corsley Edwards. W tym momencie Anwil prowadził 76:52 i była to najwyższa przewaga w tym meczu. Ostatnie trzy minuty meczu przyniosły jednak rozluźnienie w szeregach „Rottweilerów”. Zastal zanotował run 11:4. Wszystko za sprawą dobrej serii z dystansu i świetnej gry Kamila Chanasa. Ten były zawodnik Anwilu trafił dwie trójki i dołożył jeszcze rzut za dwa, czyli zdobył w tym czasie 8 punktów. Trójkę dorzucił również Jakub Dłoniak. W tym samym po stronie Anwilu po dwa punkty dorzucili jedynie Corsley Edwards i młody Kamil Maciejewski. Tylko za sprawą dobrej końcówki, szczególnie w wykonaniu Chanasa, goście nie zabrali w „Hali Mistrzów” ostrego lania. Ostatecznie ten pojedynek zakończył się rezultatem 88:72.

Najlepszym zawodnikiem tego meczu był Corsley Edwards. Amerykanin zanotował double-double na poziomie 22 punktów i 10 zbiórek. Grał jak prawdziwy przywódca. Miał jednak niezwykle silne wsparcie ze strony całego zespołu. Szczególnie z dobrej strony pokazał się Dardan Berisha, który rzucił 16 punktów i zebrał 5 piłek. Sporo dobrego wnieśli również Krzysztof Szubarga (11 punktów i 6 asyst), John Allen (10 punktów) oraz Lawrance Kinnard (10 pkt i 5 prz).

W ekipie gości najlepszym zawodnikiem był Giani Lawal. Amerykanin ugrał 18 punktów i 7 zbiórek. Dobrze, że gracz tego kalibru wrócił do naszej ligi, bo Lawal prezentuje naprawdę wysoki poziom. Nieźle spisał się również Marcin Flieger, który rzucił 11 punktów. Kamil Chanas zdobył 13 punktów, większość w samej końcówce meczu, ale zanotował też 5 strat, co na pewno sporo mu ujmuje.

Co można napisać o postawie Anwilu Włocławek? „Rottweilery” pokazały, że jak się chce to naprawdę można. Zespół ten przeszedł dużą metamorfozę i przełamał własną niemoc. Kibice zarzucali zawodnikom brak odpowiedniego zaangażowania i woli walki. W meczu z Zastalem Zielona Góra gracze Anwilu pokazali, że jednak potrafią wydobyć z siebie te cechy. Właśnie taką koszykówkę w ich wykonaniu chcieli obserwować ludzie odwiedzający „Halę Mistrzów”. Widać było, że Anwil po prostu za wszelką cenę chce wygrać. Koszykarze po prostu tworzyli zespół w myśl zasady „jeden za wszystkich – wszyscy za jednego” niczym legendarni muszkieterowie. Efektem tego jest 21 asyst. Średnio na mecz Anwil notuje ich 13.6 i tylko raz w obecnym sezonie miał więcej (22 asysty w przegranym po dogrywce meczu z Siarką Tarnobrzeg).

W mojej głowie pojawia się jednak pytanie – czy to zmiana na stałe w grze Anwilu? Może po ostatnich wręcz żałosnych meczach koszykarze wreszcie wzięli sobie coś do serca? Jeśli tak, to dlaczego nie można było tak grać zawsze? Najbliższa i zarazem świetna okazja do poznania choć częściowej  odpowiedzi na te pytania już za tydzień. Anwil jedzie wtedy do Słupska na trudny mecz z Czarnymi.

Zastal Zielona Góra ostatnio prezentował się wręcz rewelacyjnie. Zmasakrował Kotwicę Kołobrzeg oraz zdecydowanie wygrał w Zgorzelcu oraz u siebie z Asseco Prokomem Gdynia. We Włocławku jednak z głowy zielonogórzan został wylany kubeł zimnej wody. Anwil był po prostu zespołem o klasę lepszym. Goście mogli nawiązać wyrównaną walkę tylko w początkowych minutach. W najbliższą sobotę Zastal wyjeżdża na mecz z Treflem Sopot. Będzie to bardzo ciężkie spotkanie, ale może tam znowu błysną i odzyskają świetną formę.

 

Anwil Włocławek – Zastal Zielona Góra 88:72 (27:20, 23:15, 21:15, 17:22)

Anwil: Edwards 22 (10 zb), Berisha 16 (5 zb), Szubarga 11 (6 as), Allen 10, Kinnard 10 (5 prz), Harrington 8, Hajrić 6 (5 zb), Wołoszyn 3, Maciejewski 2, Sokołowski 0

Zastal: Lawal 18 (7 zb), Chanas 13 (5 str), Flieger 11, Sroka 7, Stelmach 6, Hodge 6, Archibeque 5, Mirković 0 (7 zb)

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.