Autor: Karol Sadowski
Co się dzieje z Polpharmą? Co się dzieje ze starogardzką koszykówką? W czym, a może w kim, tkwi problem? Te pytania z pewnością nurtują nie jednego kibica Polpharmy, ale nie tylko jej samej. Jedno jest pewne – wśród farmaceutów przyszła pora na poważne zmiany. Szkoda tylko, że takiej potrzeby nikt nie potrafił zauważyć dużo wcześniej, kiedy była ona i widoczna i był na nią czas. Szkoda także, że problemu jako tako nie dostrzega Prezes Olszewski. Szkoda, że sami zawodnicy nie przywiązują wagi do tego, że są ludzie, którym naprawdę zależy. I szkoda Wojciecha Kamińskiego, który de facto musi brać za to wszystko odpowiedzialność, choć sam jest w tej sytuacji najmniej winny. Jednak kibice o tym wiedzą. A on wie, że ma ich poparcie. Zresztą szkoleniowiec Polpharmy jako jedyny potrafił wyjść do fanów, porozmawiać z nimi, wytłumaczyć i po raz kolejny przeprosić; za kolejną porażkę, za kolejną haniebną postawę swoich podopiecznych i za kolejne konflikty, które powstają na linii Kibice-Klub. Zresztą sam Kamiński był nawet wstanie podać się do dymisji. Gdyby było tego mało, sam taką opcję miał zaproponować. Zarząd na szczęście na to nie przystał.
Drużyna gra bez ambicji, bez woli walki. Prezentuje się tak, jakby wyjście na parkiet było dla każdego z graczy karą za nieodrobioną pracę domową. A takich zawodników nie chce się oglądać! Swój sprzeciw w tej kwestii wyrazili już podczas ostatniego meczu Polpharmy kociewscy kibice, którzy w ramach protestu najpierw czytali w trakcie spotkania gazety, jak i zajadali się popcornem, by wraz z początkiem czwartej kwarty w demonstracyjny sposób opuścić halę. I może to i dobrze, chociaż oszczędzili sobie wstydu związanego z kolejną kompromitującą porażką swojej drużyny.