Gdy naprzeciwko siebie stają dwie drużyny ze ścisłej czołówki ligi to apetyty kibiców są rozbudzone niemal do granic. Wczoraj we włocławskiej „Hali Mistrzów” byliśmy świadkami prawdziwego meczu na szczycie. Anwil podejmował Turów Zgorzelec. Widowisko dostarczyło mnóstwo emocji. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była nawet dogrywka.
W pierwszym pojedynku tych zespołów w Zgorzelcu ekipa Turowa odniosła pewne zwycięstwo. Anwil Włocławek na pewno miał wielką ochotę na rewanż. Początek wczorajszego spotkania jednak wskazywał, że możemy mieć powtórkę ze wspomnianego meczu. Włocławianie nie weszli dobrze w to spotkanie. Nie trafiali Corsley Edwards, Bartłomiej Wołoszyn (który niespodziewanie wyszedł w pierwszej piątce kosztem Majewskiego) oraz Krzysztof Szubarga. Turów w tym czasie nie próżnował i wyszedł na prowadzenie 0:6. Po ponad trzech minutach gry niemoc gospodarzy wreszcie przełamał Szubarga, ale to goście dalej budowali swoją przewagę. Zrobiło się 2:10, a następnie 5:16. Po prostu rewelacyjne zawody rozgrywał w tym czasie rezerwowy podkoszowy Turowa, John Edwards. Już na początku meczu zmienił Dallasa Lauderdale’a (który w tym meczu popisał się tylko jednym monstrualnym blokiem, a oprócz tego nic nie pokazał) i to okazało się świetnym ruchem. Z tych szesnastu punktów aż dziesięć było autorstwa amerykańskiego środkowego. Edwards nic sobie nie robił z obrony rywali. Popisywał się olbrzymią łatwością rzutową. Nie miał żadnego problemu w znajdowaniu sobie pozycji i trafianiu. Piłka po jego zagraniach jakby sama szukała drogi do kosza. Edwards w całym meczu zdobył 22 punkty i zebrał 5 piłek. Tym występem na pewno udowodnił, że warto w niego wierzyć.
Wydawało się, że Anwil może został w tym starciu szybko i boleśnie znokautowany. „Rottweilery” jednak wzięły się w garść i pokazały kły. Pierwszą kwartę przegrali 14:23, a drugą rozpoczęli źle, bo zrobiło się 14:27, ale nadszedł czas na przełom. Gospodarze zostali pobudzeni do lepszej gry przez swoich rezerwowych. Gracze z ławki wnieśli sporo energii do poczynań swojego zespołu na parkiecie. Fenomenalną serię zanotował Łukasz Majewski. Kapitan Anwilu trafił dwie trójki z rzędu, był pewny na linii rzutów wolnych i jedną z akcji skończył nawet wsadem. To było bez wątpienia jedno z lepszych spotkań Majewskiego. Zanotował na swoim koncie 14 punktów i 6 zbiórek. Włocławianie wyraźnie byli na fali. Na trzy minuty przed przerwą dwa punkty dołożył Dardan Berisha doprowadzając wreszcie do remisu 32:32, a niecałe dwie minuty później sprytnie piłkę przechwycił Lawrance Kinnard i dynamicznie skończył akcję wyprowadzając Anwil na pierwsze prowadzenie w tym meczu 36:34. Ostatecznie po dwóch kwartach zespoły remisowały 39:39. To zwiastowało emocje w kolejnych częściach spotkania.
Trzecia kwarta dobrze rozpoczęła się dla Anwilu, bo z dystansu trafił Kinnard. Turów Zgorzelec jednak za sprawą m.in. dobrej gry Davida Jacksona zdobył sześć punktów z rzędu i wrócił do kontrolowania przebiegu meczu. Goście już nie odskoczyli zdecydowanie, ale cały czas utrzymywali kilku punktową przewagę. Anwil nie potrafił tego przełamać, a miał ku temu dobre okazje, bo w grze Turowa zdarzały się przestoje. Włocławianie też jednak wtedy nie potrafili trafić. W ostatnich minutach kwarty goście jeszcze trochę przycisnęli. Cztery punkty dołożył dobrze dysponowany tego dnia Daniel Kickert, raz z osobistych trafił Konrad Wysocki. Dzięki temu po III kwartach zespól ze Zgorzelca prowadził 49:55. Sytuacja Anwilu nie była wesoła, ale na pewno nie była też tragiczna. Końcowy wynik tego meczu pozostawał cały czas sprawą otwartą.
Pierwsza połowa czwartej kwarty upłynęła bez większych zmian. Turów Zgorzelec cały czas utrzymywał bardzo delikatną przewagę. Coś się ruszyło dopiero mniej więcej w połowie tej odsłony. Na 4:54 min przed końcem Lorinza Harrington przymierzył za trzy i trafił. Dzięki temu jego zespół wrócił na prowadzenie 63:61. Warto na chwilę zatrzymać się przy tym zawodniku. Amerykański rozgrywający wszedł do gry z ławki i przez większość spotkania był prawdziwym dowódcą swojego teamu. Harrington całkiem mądrze rozgrywał piłkę, a na dodatek walczył dzielnie w obronie. Ronald Moore miewał z nim problemy. Harrington zdobył w tym meczu 14 punktów. Zdarzyło mu się oddać jakieś niepotrzebne rzuty czy zanotować raczej głupie straty, ale w ogólnym rozrachunku zostawił po sobie pozytywne wrażenie. Krótki czas po tej trójce Amerykanina dwa punkty po szybkim ataku dołożył jeszcze Majewski i Anwil wyszedł na +4. Po stronie Turowa błysnął jednak kolejny raz John Edwards. Zdobył cztery punkty z rzędu, a kolejne dwa dołożył jeszcze Kickert. Włocławianie w tym czasie zupełnie nie potrafili trafić do kosza albo notowali całkowicie niepotrzebne straty. Przy swoim prowadzeniu mieli szansę dobić rywali, ale tego nie wykorzystali i role się odwróciły. Na 24 sekundy przed końcem piłka znowu trafiła w ręce graczy Turowa (przy dwupunktowym prowadzeniu tego zespołu), ale Szubarga wygarnął ją z rąk Moore’a i błyskawicznie podał do pędzącego Corsley’a Edwardsa, który wyrównał wynik meczu potężnym wsadem. Przy wznowieniu Turowa niemal od razu w dziwny sposób faulował Krzysztof Szubarga i Ronald Moore powędrował na linię rzutów wolnych. Amerykanin wykorzystał obydwie próby i goście ponownie prowadzili dwoma punktami. Anwil miał decydującą akcje. Piłkę rozgrywał Harrington, ale przekazał ją do Dardana Berishy, który wbiegł pod kosz i mimo, że skupił na sobie uwagę niemal całej defensywy Turowa to w jakiś sposób trafił. Dzięki temu rzutowi wyrównał wynik meczu na 69:69. Z dalekiego dystansu próbował jeszcze Moore, ale nie trafił. Włocławskach „Hala Mistrzów” mogła szykować się do dogrywki.
Udana akcja na koniec czwartej kwarty podbudowała bardzo Berishę, który na początku dogrywki dwukrotnie skutecznie wszedł na kosz. Po stronie Turowa jednak w między czasie akcję 2+1 zanotował jednak Daniel Kickert. Przy stanie 73:72 dla gospodarzy przy piłce ponownie znalazł się Berisha i tym razem spróbował swoich sił rzucając z dystansu przez ręce. Nie trafił. To był zupełnie niepotrzebny rzut. Dardan w całym spotkaniu zanotował 0/6 za trzy. Po meczu przyznał, że rzucając wtedy liczył na przełamanie, ale niestety mu się nie udało. Przez dwie minuty gry żaden z zespołów nie potrafił znaleźć drogi do kosza. Zmieniło się to 1:24 min przed końcem. Turów ładnie i mądrze rozprowadził piłkę, aż w końcu otrzymał ją niepilnowany na obwodzie Aaron Cel, który przymierzył i trafił. Chwile później stratę zanotował Lawrance Kinnard, a zza łuku tym razem trafił pozostawiony bez opieki David Jackson. Te dwie trójki ustawiły mecz. Anwil Włocławek znalazł się w poważnych tarapatach. Tracił pięć punktów do przeciwnika i miał tylko 46 sekund na zmianę tej sytuacji. Nie można było czekać, więc szybko z dystansu przymierzył Krzysztof Szubarga i zmniejszył straty. Jeden punkt z wolnych dołożył Konrad Wysocki i było 76:79. Anwil miał jeszcze 30 sekund na zmianę wyniku. Berisha jednak stracił piłkę w kluczowym momencie, a w efekcie tego Aaron Cel powędrował rzucać osobiste i również wykorzystał jedną swoją próbę. „Rottweilery” nie były w stanie już zbyt wiele zmienić. Szczególnie, gdy na linii rzutów wolnych pewny był David Jackson. Nic nie pomogła nawet szalona trójka, którą trafił Krzysztof Szubarga na 10 sekund przed końcem. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 79:84.
Zespół gości bardzo często stosował obronę na całym boisku. Agresywne naciskanie na rozgrywających Anwilu. Włocławianie miewali z tym problemy i doprowadziło to do kilku strat. Ważnym czynnikiem była też walka na deskach. Turów zdecydowanie wygrał zbiórki 33:45. Anwil mógł wygrać to spotkanie, ale w momentach, gdy mogli podkręcić obroty to oni raczej się zatrzymywali. Ostatecznie trzeba przyznał, że wygrała drużyna lepsza na przestrzeni całego spotkania.
Edwards szalał po stronie Turowa, ale Anwil też miał swojego Edwardsa. Corsley Edwards, MVP niedawnego Meczu Gwiazd, kolejny raz wniósł sporo dobrego do gry Anwilu. Jego dorobek to 16 punktów i 5 zbiórek. W pojedynku Edwardsów jednak lepszy okazał się John ze Zgorzelca.
Obok Edwardsa ważnymi ogniwami w zespole przyjezdnym byli również Daniel Kickert i David Jackson. Obydwaj rzucili po 16 punktów. Trafiali wtedy, gdy drużyna bardzo tego potrzebowała.
Anwil Włocławek – Turów Zgorzelec 79:84 (14:23, 25:16, 10:16, 20:14, 10:15)
Anwil: Corsley Edwards 16 (5 zb), Lorinza Harrington 14, Łukasz Majewski 14 (6 zb), Krzysztof Szubarga 13, Dardan Berisha 10, Lawrence Kinnard 8 (5 zb), Seid Hajric 2, John Allen 2, Bartłomiej Wołoszyn 0, Nick Lewis 0.
Turów: John Edwards 22 (5 zb), Daniel Kickert 16 (7 zb), David Jackson 16 (5 zb), Aaron Cel 12 (7 zb), Konrad Wysocki 11 (5 zb), Ronald Moore 5 (8 zb, 5 as)), Michał Chyliński 2, Giedrius Gustas 0, Artur Mielczarek 0, Michał Jankowski 0, Dallas Lauderdale 0