Autor: Krzysztof Bełej
Niedoszły zawodnik ekstraligowego Śląska Wrocław i były silny skrzydłowy Uniwersytetu Stanowego w San Diego, nie zagra w Miami Heat u boku Dwyane Wade’a i Lebrona Jamesa. W obecnym sezonie 23-letni koszykarz związany był już z 4 klubami w barwach, których nie rozegrał żadnego spotkania.
Pochodzący z Las Vegas Billy White przez Śląsk zakontraktowany został 18 sierpnia. Mierzący 203 cm i ważący 107 kg podkoszowy, w czteroletniej karierze akademickiej notował średnio 9.7 pkt, 4,6 zbiórki i blisko 1.1 asysty i przechwytu w każdym spotkaniu, a skuteczność jego rzutów z pola wynosiła 60%. Niestety ani wrocławscy kibice, ani właściciel i trenerzy przylotu wszechstronnego skrzydłowego się nie doczekali, wszystkiemu winne były (rzekome) problemy z paszportem, które stać miały za notorycznym opóźnianiem przylotu. Wreszcie, 5 września, włodarze klubu zadecydowali o zerwaniu umowy i zadecydowali o ponownym penetrowaniu rynku transferowego.
Jeżeli działaczy Śląska ta historia czegoś nauczyła, to głównego jej bohatera zapewne nie. Jeszcze we wrześniu (24.09) z mediów zajmujących się europejską koszykówka można było wyczytać, że nie tak dawno temu wiązany z Wrocławiem White, podpisał kontrakt z zasłużonym dla węgierskiej koszykówki Albacomp-Upc Szekesfehervarm. Te same środki przekazu jednak, 72 godziny później, poinformowały, że White także nie dotarł, na skutek problemów paszportowych, do madziarskiego ekstraligowicza. Umowa z niesłownym graczem została zerwana po 4 dniach i tym samym sposobem Amerykanin był zatrudniany i „wylewany” z klubu już drugi raz, nie będąc w żadnym z nich fizycznie obecny.
Zawodnik postanowił nie szukać już zatrudnienia poza granicami swojego kraju, 7 grudnia przyjęty został do drużyny z zaplecza najlepszej ligi świata. W ekipie Iowa Energy, występującej w NBA D-League, miał szykować się przede wszystkim na szansę jaką jest pokazanie się klubowym scoutom z NBA, którzy bacznie obserwują mecze rozgrywane na specjalnych campach dla graczy spoza draftu. Szczęście dopisało, a zaproszenie przyszło bardzo szybko, bo 9 grudnia.
Raj był niezmiernie blisko, 15 grudnia na stronie internetowej Miami Heat można było przeczytać, że White podpisał niegwarantowany kontrakt z zespołem rządzonym przez gwiazdorskie trio: Wade, James, Bosh. Eks-wrocławianin nie rozegrał ani minuty w stroju „Żarów”, i zapewne ku jego rozpaczy, ”zasada White” tym razem też znalazła zastosowanie, 4 dni później (19.12.2011) zespół z Florydy podziękował graczowi i to prawdopodobnie był pierwszy raz, kiedy to klub „złamał jego serce”, a nie odwrotnie. Mimo straconej okazji na tegoroczny angaż w NBA, młody zawodnik nie załamał się tylko czym prędzej zaczął szukać „minut” w jakimś innym zespole (ułatwiło by to „znalezienie” paszportu)- tak bynajmniej się wydawało. To co wydarzyło się 21 grudnia jest kolejnym dobitnym przykładem na „zasadę Whita”, sztab szkoleniowy Iowa Energy postanowił ponownie zatrudnić byłego gracza „San Diego Azteks”, a ten tego samego dnia został zwolniony z przyczyn-tak je określono-osobistych.
Od tamtego wydarzenia próżno na razie szukać jakiś informacji czy plotek odnoszących się do zainteresowania, któregoś z zespołów osobą Amerykanina. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny i w ten oto sposób Billy White powiększył, dość bogate, konto zawodników Miami Heat, którzy mieli nawet śladowy kontakt z Polską lub Wrocławiem.
Zawodnicy Miami Heat, którzy mają jakiś związek z Polską/Wrocławiem: