Anwil Włocławek podejmował we własnej hali Kotwicę Kołobrzeg. „Rottweilery” nie miały większych problemów z pokonaniem rywali z północnej Polski. Przez całe spotkanie było wiadome, który zespół tego dnia jest wyraźnie lepszy.
Wynik meczu rzutem z dystansu otworzył Oded Brandwein, ale jak się okazało to było praktycznie jedyne zagrożenie stworzone przez Kotwicę Kołobrzeg tego dnia. Anwil szybko się otrząsnął i wyszedł na prowadzenie 10:3. Zaczęło się rozdawanie kart przez włocławski zespół, które trwało niemal przez cały mecz. „Rottweilery” wyrobiły sobie przewagę, którą spokojnie mogły kontrolować. Nawet, gdy po stronie gospodarzy pojawiły się na parkiecie głębokie rezerwy goście nie potrafili tego w pełni wykorzystać. Nadzieja w sercach kibiców Kotwicy mogła zagościć dopiero na 8:17 min przed końcową syreną. Tomasz Kęsicki zaliczył akcję 2+1 i zrobiło się tylko 62:57. Ten wynik niczego już nie gwarantował. Anwil jednak dodał gazu i szybko rozpoczął kolejną ucieczkę. Włocławianie zanotowali niesamowity run 17-0. Praktycznie już w ostatniej minucie honor przyjezdnych uratowali celnymi rzutami Darrell Harris i Reginald Holmes.
W osiągnięciu korzystnego rezultatu Kotwicy nie pomogła wygrana deska. Goście mieli 37 zbiórek przy zaledwie 29 Anwilu. W tym elemencie brylowali Darrell Harris (8 pkt i 11 zb) oraz Tomasz Kęsicki (8 pkt i 6 zb). Kotwica jednak zanotowała zbyt dużo strat. Miała ich aż 17, a Anwil tylko 9.
Kto mógł być czołową postacią w Anwilu? Oczywiście Corsley Edwards. Amerykanin nie musiał wspinać się na wyżyny swoich umiejętności, a i tak zdobył 14 punktów. Miał tego dnia bardzo silne wsparcie swoich rodaków. Zarówno John Allen jak i Nick Lewis dołożyli do dorobku drużyny po 13 punktów. Ten drugi zebrał jeszcze do tego 6 piłek.
Grę Kotwicy w ataku starało się ciągnąć szczególnie dwóch zawodników. Pierwszy to Oded Brandwein. Obrońca z izraelskimi korzeniami rzucił 16 punktów i rozdał jeszcze 5 asyst. Drugim z kolei był Reginald Holmes. On zdobył 15 „oczek”.
Spore problemy ze skutecznością miał czołowy zawodnik gości, czyli Jessie Sapp. Zanotował zaledwie 3/14 z gry (w tym 1/7 za trzy). Bez wątpienia zabrakło jego lepszej gry. Gdyby Sapp był w formie Kotwica miałaby o wiele większe szanse na pozytywny rezultat.
Warto jeszcze dodać, że po kontuzji wrócił do gry Seid Hajric. Bosniak z polskim paszportem pauzował ze względu na kontuzję od 19 listopada. Przeciwko Kotwicy rozegrał 10 minut i zdołał w tym czasie rzucić 8 punktów (4/4 z gry). Anwil bez wątpienia potrzebuje tego zawodnika. Czy można mieć jednak pewność, że Hajric nie dozna niedługo kolejnej kontuzji?
Anwil Włocławek – Kotwica Kołobrzeg 79:62 (18:10, 22:21, 18:17, 21:14)
Anwil: Edwards 14, Lewis 13 (6 zb), Allen 13, Hajrić 8, Szubarga 8, Kinnard 7, Berisha 7 (5 as), Wołoszyn 5, Majewski 3, Maciejewski 1, Sokołowski 0, Pietrzak 0
Kotwica: Brandwein 16 (5 as), Holmes 15, Harris 8 (11 zb), Kęsicki 8 (6 zb), Sapp 7, Diduszko 3, Kwiatkowski 3, Djurić 2, Wichniarz 0, Rduch 0