Autor: Bartek Berbeć
Przed Śląskiem Wrocław kolejny mecz wyjazdowy. Tym razem rywalem zespołu znad Odry będzie AZS Koszalin, który boleśnie sprowadził na ziemię podopiecznych Miodraga Rajkovicia w czwartej kolejce. Jak będzie tym razem?
Swoją relację z pierwszego spotkania zatytułowałem „Dzień Weterana we Wrocławiu” oczywiście nieprzypadkowo. Trzech zawodników, którzy wygrali gościom ten mecz, miało łącznie ponad 100 wiosen na karku. Igor Milicić, George Reese, Rafał Bigus – to oni zepsuli wtedy święto lokalnej koszykówki. Czemu święto? Ponieważ Śląsk Wrocław wrócił do Hali Ludowej, kultowego obiektu, w którym odnosił swoje największe sukcesy. Budynek przeszedł gruntowny remont i może się okazać, że na tę rundę zasadniczą jedyny mecz w Ludowej zostanie rozegrany przeciwko AZS-owi, a to z powodu sporego obłożenia imprezami, z jakimi zmaga się kierownictwo hali. Był on jednak wyjątkowo nieudany, więc Śląsk Wrocław będzie miał wystarczająco dużo powodów do zemsty.
Tym bardziej, że porażka była tylko częścią serii, po której na zespół Miodraga Rajkovicia spadła wtedy ogromna krytyka. Drużyna przegrała cztery pierwsze spotkania i nic nie wskazywało na późniejszą poprawę dyspozycji. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło – wrocławianie wygrali sporo meczów, są w tej chwili na na 9. miejscu w tabeli, ale tracą tylko 2 punkty do Anwilu Włocławek, będącego na 4. pozycji. Zespół znacząco zgrał się od momentu klęski z pomorskim rywalem i stanowi obecnie wymagającego rywala dla każdego teamu w TBL.
AZS Koszalin miewał się w międzyczasie raz lepiej, raz gorzej. Początkowy impet, po którym klub był usytuowany w okolicach pierwszej trójki ligi nieco opadł. Zespół miał wzloty i upadki, ale obecnie wydaje się znów odzyskiwać siłę w nogach. Koszalinianie plasują się wysoko, bo na piątym miejscu, co wydaje się oddawać realny potencjał podopiecznych Andriej Urlepa.. To właśnie dzięki niemu jest ostatnio o AZS-ie bardzo głośno, a klub wygrał trzy kolejne potyczki. Komu to zawdzięcza?
Przede wszystkim zapewniającemu, niezależnie od czasu i miejsca, doskonałą jakość duetowi George Reese-JJ Montgomery. Dwaj Amerykanie operujący na obwodzie są uznanymi w TBL strzelcami i stanowią czołówkę tej kategorii (odpowiednio 7. i 11. miejsce). We dwójkę zapewniają średnio 30,7 punktu na mecz. Trzecim „muszkieterem”, który dołączył z czasem do uznanych marek, jakimi są Reese i Montogmery, jest jedno z odkryć sezonu – Stefhon Hannah. Niezwykle smukle zbudowany zawodnik ma niesamowite możliwości atletyczne i pięknie ułożony rzut o nienagannej rotacji. Nic dziwnego, że dokłada do zdobyczy AZS-u 14,7 oczka na mecz (14. miejsce w TBL) i trafia z dystansu na skuteczności 45,8% (7. miejsce). Wpada mu średnio 2,5 takiego rzutu na mecz. Co ciekawe, pod względem skuteczności wyprzedza go mniej znany klubowy kolega, Marcin Dutkiewicz (47,1%). Amerykanie stanowią we trójkę absolutnie najlepszy tercet tej ligi (łącznie 45,4 pktu na mecz).
Kolejnym ważnym elementem układanki jest Callistus Eziukwu. Amerykanin o egzotycznie brzmiącym imieniu imponuje budową ciała i sieje postrach przed wszystkimi, którzy chcą wejść pod kosz. Na jego bloki będzie szczególnie musiał uważać Robert Skibniewski. Przeciwko Kotwicy Kołobrzeg środkowy AZS-u rozdał cztery „czapy”.
Oczywiście największym atutem klubu z Pomorza może okazać się jego trener, wielce utytułowany, a we Wrocławiu wręcz legendarny, Andriej Urlep. Z pewnością dla miejscowych fanów będzie wyjątkowym przeżyciem znów zagrać przeciwko szkoleniowcowi, który święcił kiedyś ze Śląskiem wielkie tryumfy. Słoweniec powinien być na mecz ze Śląskiem szczególnie zmotywowany. Podobne uczucia mogą towarzyszyć Slavisy Bogavacovi, który w poprzednim sezonie grał z kolei w Koszalinie. Emocji w związku z tym zabraknąć nie powinno.
Śląsk przystępuje do meczu, nie po raz pierwszy, z poczuciem niedosytu oraz sportowej złości. Jeszcze jedno spotkanie rozstrzygnięte jednym punktem wyszło wrocławianom na niekorzyść. Ostatnio jednak takie pechowe rozstrzygnięcia zdawały się pozytywnie wpływać na zespół Rajkovicia.
Do wielkiej formy wracać zaczyna Aleksandar Mladenović. Przeciwko czołowemu front-courtowi TBL – Danielowi Kickertowi i Konradowi Wysockiemu dał prawdziwą lekcję manerwów, zwodów i sprytu pod koszami. Serb wyglądał wręcz rewelacyjnie i wydaje się naprawdę klasowym graczem, wokół którego może być budowana ofensywa Śląska. Drugą najgroźniejszą bronią, która rzadko w tej drużynie zawodzi, jest rozgrywający Robert Skibniewski. Reprezentant Polski notuje naprawdę wybitny sezon i warto zwracać na niego uwagę. Niewątpliwie będzie chciał zemścić się na Miliciciu za tamto spotkanie w Hali Ludowej.
Pozostała część graczy z Wrocławia notuje mniejsze i większe wahania formy, ale na uwagę zasługuje ostatni wzrost formy Slavisy Bogavac. Wyczyn Serba z Poznania (37 punktów) jest wyrównaniem rekordu sezonu należącego do…JJ’a Montgomery’ego. Czy panowie będą chcieli rozstrzygnąć ten pojedynek między sobą w Koszalinie i jeszcze bardziej wyśrubować ten wynik? Czemu nie. Warto jednak dodać, że obaj dobrze zbierają, a Bogavac oprócz 19 punktów przeciwko Turowowi miał aż 8 „desek”.
Mecz powinien stać na wysokim poziomie. Obie ekipy wygrały łącznie 6 z 7 ostatnich potyczek (w tym jednopunktowa porażka Śląska z Turowem). Obfituje on również w smaczki – Urlep przeciwko Śląskowi czy Bogavac przeciwko Koszalinowi. Będzie to również starcie najlepszych strzelców tego sezonu. Na papierze zapowiada się wręcz genialny spektakl. Czy sprosta oczekiwaniom? Będziemy mogli przekonać się w czwartek o godzinie 18:00.