Koszykarze Śląska Wrocław z każdym wygranym meczem zbliżają się coraz bardziej do występów w „górnej” szóstce. Tym razem podopieczni Miodraga Rajkovica pokonali 78-74 Zastal Zielona Góra.
Wrocławianie przystępowali do spotkania w Zielonej Górze z mocnym postanowieniem wygranej i to najlepiej przynajmniej dwupunktowej, która dałaby lepszy bilans bezpośrednich pojedynków obu zespołów. Zarówno Śląsk, jak i Zastal walczą o awans do pierwszej piątki ligi po pierwszej rundzie. Taki wynik zapewni awans do „górnej” szóstki ligi, kiedy ta się podzieli oraz będzie pewnikiem gry tej drużyny w playoffs.
Po sobotnim meczu, bliżej tego celu są wrocławianie, którzy obecnie mają na swoim koncie 7 wygranych i 6 porażek. Z kolei podopieczni Tomasza Jankowskiego popadła w kryzys, jaki może zaprzepaścić szansę zastalowców. Wielu obserwatorów dopatruje się dwóch przyczyn mogących mieć wpływ na czwartą z rzędu porażkę Zastalu. Pierwszą jest na pewno wyjazd Ganiego Lawala do USA, a drugą … obrażenie się Jankowskiego na swoich zawodników o którym słyszała już chyba cała koszykarska Polska.
Śląsk w kolejnym już meczu grał bardzo nierówno, falami. Pierwsza kwarta i połowa drugiej były w ich wykonaniu fatalne. W pierwszych 10 minutach, Śląsk trafił zaledwie 5 z 14 rzutów z gry, a przodował w tym głównie Robert Skibniewski (9 pkt, 8 ast, 4-17 FG). W tym samym okresie, świetnie grał środkowy Zastalu Rafał Rajewicz (8 pkt, 12 zb.) ogrywający z łatwością Piotra Niedźwiedzkiego. Przewaga gospodarzy widoczna była głównie na tablicach, gdzie właśnie Rajewicz z Kirkiem Archibeqe’m (6 pkt, 5 zb.)górowali nad rywalami z Wrocławia.
Po pierwszej kwarcie było 22-12, a na początku kolejnej odsłony po punktach Jakuba Dłoniaka (10 pkt, 4-10 FG) przewaga urosła nawet do 15 „oczek” (27-12). Po kilku minutach do głosu zaczęli jednak dochodzić wrocławianie, a miało to bezpośredni związek z odpoczywającym na ławce Walterem Hodge’m (22 pkt, 6 zb, 6 ast.). Właśnie pod nieobecność swojego rozgrywającego, Zastal powoli tracił przewagę.
Do odrabiania strat przyczynił się głównie Akselis Vairogs (13 pkt, 4 zb, 5-9 FG). Jego celne rzuty z dystansu oraz dwie udane próby z rzutów wolnych Bartosza Diduszki zniwelowały przewagę miejscowych do zaledwie dwóch punktów (35-37).
W pierwszych minutach trzeciej kwarty Śląsk objął pierwsze prowadzenie w meczu. Ogólnie była to najbardziej wyrównana część meczu. Po 30 minutach na tablicy pojawił się wynik po 55. Wiadomym było, że walka będzie toczyła się do ostatnich sekund.
Najważniejsze wydarzenia w Zielonej Górze miały miejsce na trzy minuty przed końcem meczu. Wtedy to na przełomie kilkudziesięciu sekund, dwa celne rzuty z dystansu oddał niewidoczny wcześniej Qa’rraan Calhoun i Sląsk wyszedł na najwyższe, bo 7-punktowe prowadzenie 68-81.
W końcówce szalony pościg Zastalu, a właściwie Hodge’a niemal nie przyniósł skutku. W decydującej akcji, najlepszy gracz gospodarzy nie trafił spod kosza i to gości zapewnili sobie wygraną o jakiej marzyli. Najskuteczniejszym zawodnikiem wrocławian, już w drugim meczu z rzędu był Slavisa Bogavac (19 pkt, 8 zb.)
Zastal Zielona Góra – Śląsk Wrocław 74:78 (22:12, 18:25, 15:18, 19:23)
Zastal: Walter Hodge 22, Jakub Dłoniak 10, Rafał Rajewicz 8, Uros Mirković 8, Marcin Sroka 8, Kamil Chanas 7, Kirk Archibeque 6, Piotr Stelmach 5, Marcin Chodkiewicz 0, Marcin Flieger 0.
Śląsk: Slavisa Bogavac 19, Akselis Vairogs 13, Aleksandar Mladenović 11,
Robert Skibniewski 9, Bartosz Diduszko 9, Quarraan Calhoun 9, Bartosz Bochno 5, Piotr Niedźwiedzki 2, Paul Graham 1, Paweł Buczak 0.
1 komentarz