Piotr Stelmach jakiego nie znacie
Dlaczego występuje Pan w tym sezonie właśnie w Zastalu?
Piotr Stelmach: Szczerze mówiąc, to po ostatnim roku spędzonym w Poznaniu Zastal bardzo szybko przedstawił mi bardzo konkretną ofertę. Podobała mi się też wizja zespołu Tomasza Jankowskiego. Bardzo dobre wrażenie zrobiła na mnie znakomita organizacja działań tego klubu. Po otrzymaniu oferty nie zastanawiałem się długo nad jej przyjęciem, skonsultowałem tę decyzję z agentem i rodziną i tak właśnie znalazłem się w Zastalu.
Z którym zawodnikiem naszej drużyny ma Pan najlepszy kontakt?
Myślę, że z Kamilem Chanasem, my dwaj jesteśmy nowymi polskimi koszykarzami w Zastalu i dlatego to z nim mam najlepszy kontakt. Natomiast na treningach i wyjazdach najczęściej przebywam z Marcinem Fliegerem, choć muszę powiedzieć, że cała nasza drużyna jest wspaniała i tak naprawdę to ciężko wyróżnić jakiegoś największego przyjaciele lub tego, kogo nie lubię. W zespole jest jak na razie super „chemia” i wszystko układa się idealnie, wspieramy się nawzajem i znakomicie się dogadujemy.
Czy Zastal w jakiś sposób Pana zaskoczył? Może w zielonogórskim klubie spotkał się Pan z czymś, z czym wcześniej nie miał Pan do czynienia?
Raczej nie, to jest już któryś klub z kolei w mojej karierze. Jak na razie organizacja jest znakomita, wszystko, czego potrzebujemy jest do naszej dyspozycji. Kierownictwo zespołu robi wszystko, by ułatwić nam pracę i dzięki temu każdemu z nas żyję się tu łatwo i przyjemnie.
Co przynosi zwycięstwa naszej drużynie?
Zastal to przede wszystkim zespół i każdy zawodnik dołożył swoją „cegiełkę” do naszych dotychczasowych osiągnięć. Trudno w tej drużynie kogoś specjalnie wyróżniać, bo o naszej sile stanowią po prostu wszyscy gracze. Ja się bardzo z tego cieszę, bo to jest recepta na sukces w koszykówce, a nam jak do tej pory taka gra wychodzi dość dobrze.
Co sprawi, że będzie Pan indywidualnie usatysfakcjonowany po tym sezonie?
Na pewno chciałbym zajść dalej w playoffach, dotychczas kończyłem moją przygodę z nimi już w pierwszej rundzie, liczę na awans do półfinałów ligi. Chcę też utrzymać do końca rozgrywek moją średnią zdobywanych punktów w meczu. Moim celem jest przede wszystkim równa gra, bez wzlotów i upadków, po prostu notowanie w każdym spotkanie takiego wyniku indywidualnego, który przyczyniał się będzie do zwycięstw Zastalu.
Jak się Panu w ogóle podoba Zielona Góra?
To jest trochę mniejsze miasto niż Poznań, gdzie przedtem mieszkałem, ale jest tutaj bardzo fajnie i dobrze się tu czuję. Pochodzę z małego miasteczka i nie potrzebuję wcale jakiś wielkich metropolii, by sprawnie funkcjonować. W Zielonej Górze jest kilka ciekawych miejsc, w których można miło spędzić wolny czas. Macie tu piękne parki, dobre kawiarnie i restauracje oraz galerię handlową, do której często zaglądam. Naprawdę przyjemnie żyje mi się w tym mieście.
A co jest takim najbardziej ulubionym miejscem?
Bardzo przepadam za kawą i lubię kawiarnie. Jeśli udaje mi się znaleźć wolny czas, to wówczas lubię zaglądać do galerii handlowej właśnie na kawę. Do restauracji chodzę dość rzadko z powodu natłoku zajęć i raczej gotuję sobie sam w domu.
Co robiłby Piotr Stelmach gdyby nie uprawiał koszykówki?
Pewnie byłbym fizjoterapeutą, bo na tym kierunku ukończyłem studia. Podążyłbym wówczas śladami mojej mamy, która była magistrem rehabilitacji. To jest przecież praca z ludźmi, co mi bardzo odpowiada oraz daje wielką możliwość pomocy innym. Więc najprawdopodobniej zajmowałbym się teraz fizjoterapią.
Może jest to pytanie ze świata plotkarskiego, ale czy może Pan zdradzić jak poznał Pan swoją partnerkę?
Moją dziewczynę Agę poznałem w zeszłym roku w Poznaniu, dzięki, że tak powiem, interwencji mojego kolegi z drużyny – Eddie’ego Millera, który nas sobie przedstawił. Poznaliśmy się, zaczęliśmy się ze sobą spotykać i jesteśmy razem.
Czyli można powiedzieć, że spotkanie swojej partnerki zawdzięcza Pan właśnie koszykówce?
To taka praca, wszystko w moim życiu kręci się wokół koszykówki. Trenuję dwa razy dziennie i tak naprawdę nie mam czasu na „nie wiadomo co”.
Jakie jest Pana motto życiowe?
Nie mam jakiegoś konkretnego motta, staram się tak żyć, by każdy kolejny dzień nie był stracony. Każdego dnia staram się być lepszym człowiekiem, lepszym zawodnikiem i taką zasadą się kieruję.
Rozmawiali: Waldemar Krystians i Kacper Pupin