Aż 100 punktów padło w pierwszej połowie meczu z udziałem AZS-u Koszalin i Trefla Sopot. Po przerwie jednak obraz gry uległ totalnej metamorfozie. Lepiej w tym wszystkim odnaleźli się sopocianie, którzy wywalczyli siódme zwycięstwo w tym sezonie.
Pierwsza kwarta przebiegała pod dyktando przyjezdnych, którzy starali się przede wszystkim wykorzystać swoją przewagę pod tablicami. Znakomicie spisywał się zwłaszcza Marcin Stefański, który niemal każde podanie zamieniał na punkty. Ponadto doskonale wypatrywał lepiej ustawionych partnerów. Udane dogrania Stefańskiego z kolei skutecznie wykorzystywał Adam Waczyński. Gospodarzom nie pomagała nawet niezła skuteczność rzutów z dystansu. Po 10 minutach to goście mogli cieszyć się z 10-punktowego prowadzenia.
Nie da się ukryć, że pierwsza połowa przebiegała w dosyć szybkim tempie. Gospodarze podobnie jak i goście niezbyt uważnie przykładali się do defensywy. Taka gra jednak miała poważne konsekwencje dla „Akademików”, którzy z biegiem minut tracili do rywala dystans. Wśród przyjezdnych nadal bardzo skutecznie prezentował się Stefański, a kiedy za zdobywanie punktów zabrał się również Łukasz Koszarek, przewaga Trefla momentami sięgała już 20 „oczek”. Po stronie gospodarzy natomiast dobrze w szybkich atakach odnajdywał się zwłaszcza J. J. Montgomery. O ile jednak w ataku AZS spisywał się dosyć skutecznie, o tyle już w obronie postawa podopiecznych Tomasza Herkta była tragiczna. Po 20 minutach gry koszalinianie tracili 58 punktów! Już wtedy jasne stało się, że szala zwycięstwa mocno przechyliła się na stronę przyjezdnych i ciężko będzie to zmienić.
Po przerwie obie drużyny postanowiły mocniej przycisnąć w defensywie. O dziwo nieco większą determinacją wykazywali się miejscowi, którzy za wszelką cenę starali się niwelować straty do rywala. O ile w pierwszej połowie przyjezdni nie mieli żadnych problemów z rozbijaniem obrony „Akademików”, o tyle już w trzeciej partii zdobywanie punktów przychodziło im w bólach. Pod koniec odsłony, między innymi za sprawą Marko Lekicia, gospodarze podkręcili nieco tempo w ofensywie, co pozwoliło im odrobić część strat. Przed decydującą partią sopocki zespół prowadził już tylko 8 „oczkami”.
Prawdziwy popis defensywy kibice oglądali jednak dopiero w ostatniej partii. Koszykarze Trefla mieli świadomość tego, że gdy będą rywala mocno naciskać w tym elemencie, to dowiozą zwycięstwo do końca meczu. Miejscowi nie mieli jednak zamiaru składać broni. W tym fragmencie gry mogli liczyć zwłaszcza na Marcina Dutkiewicza, który szczególnie widoczny był na obwodzie, konsekwentnie punktując rywala rzutami zza łuku. W szeregach sopocian brylował natomiast Koszarek, a w samej końcówce na linii rzutów wolnych pewną ręką wykazał się Łukasz Wiśniewski i finalnie to Trefl mógł cieszyć się z kolejnego zwycięstwa.
– Ten mecz należy rozpatrywać przez dwa różne pryzmaty. Dwie pierwsze kwarty przegraliśmy bardzo wysoko. W drugiej połowie pokazaliśmy jednak charakter – powiedział po meczu szkoleniowiec gospodarzy.
Mecz rzeczywiście miał dwa oblicza. W pierwszej połowie obie drużyny prezentowały się tak, jakby totalnie zapomniały o obronie. Więcej zyskali jednak na tym przyjezdni, którzy przede wszystkim wykorzystali swój potencjał kadrowy i przewagę pod tablicami. W drugiej połowie jednak obraz gry uległ totalnej metamorfozie. „Akademicy” co prawda toczyli z rywalem wyrównany bój, jednak bez wątpienia na wyniku końcowym zaważyły dwie pierwsze odsłony. Trefl zagrał mądrze i pewnie dowiózł zwycięstwo do końca spotkania. Dla podopiecznych trenera Karlisa Muiznieksa była to siódma wygrana w tym sezonie.
– Początek meczu pozwolił nam nabrać pewności siebie. Później straciliśmy koncentrację i Koszalin odrobił straty. Mamy jednak na tyle doświadczonych zawodników, że nie daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwa – ocenił spotkanie Stefański.
AZS Koszalin – Trefl Sopot 76:83
(20:30, 22:28, 18:10, 16:15)
AZS: J.J. Montgomery 15, Marcin Dutkiewicz 14, George Reese 13, Marko Lekic 13, Stefhon Hannah 9, Igor Milicic 7, Kamil Łączyński 3, Mateusz Jarmakowicz 2.
Trefl: Łukasz Koszarek 19, Marcin Stefański 14, Adam Waczyński 13, Łukasz Wiśniewski 11, Chris Burgess 10 (14 zb), Jamelle Horne 8, Filip Dylewicz 7, Vonteego Cummings 1.
Relacja za: SportoweFakty.pl