Autor: Jakub Kacprzak
Koszykarze ŁKS-u zwyciężyli w starciu dwóch beniaminków. Skuteczność odzyskali łódzcy Amerykanie, którzy zdobyli łącznie 40 punktów.
Po tygodniowej przerwie Łódzki Klub Sportowy zmierzył się na wyjeździe z AZS Politechniką Warszawską. Trener Piotr Zych zaskoczył wszystkich sadzając na ławce B.J. Holmesa i dając szansę gry w pierwszej piątce Michałowi Krajewskiemu.
Pierwsza kwarta to twarda walka i punkt za punkt. Po nieco ponad siedmiu minutach był remis po osiem, a celną trójką dla łodzian popisał się Krajewski, który od początku wykazywał ogromną chęć walki. W drużynie gospodarzy prym wiódł Piotr Pamuła, który rzucił sześć oczek. W drużynie ŁKS-u najskuteczniejszy był Kirk Archibeque, który miał pięć punktów i 4 zbiórki. Ostatecznie kwarta zakończyła się wynikiem 17:10 dla AZS-u. Gospodarzom udało się odskoczyć w końcówce pierwszej odsłony gry.
Druga kwarta zaczęła się podobnie jak pierwsza. Obydwie drużyny na punkty rywala odpowiadały swoim celnym rzutem. Dla ŁKS-u jednak nie była to dobra wiadomość, gdyż goście mieli sześć punktów przewagi w połowie kwarty. Na całe szczęście łodzianie trafiali skutecznie za trzy. Doskonały fragment gry miał Bartłomiej Szczepaniak, który dwa razy pod rząd trafił z dystansu! Lepiej zaczęli grać także amerykańscy gracze. Holmes i Mallett rzucili po jednym celnym rzucie i na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy ŁKS przegrywał tylko dwoma punktami. Do remisu doprowadził nie kto inny jak Szczepaniak, który zdobył osiem punktów w samej drugiej kwarcie! Sama końcówka pierwszej połowy to popis Holmesa, który zdobył pięć punktów (łącznie siedem), a ostatecznie druga kwarta zakończyła się wynikiem 38:34.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia łodzian. Cztery punkty z rzędu rzucił Archibeque, a doskonałym przechwytem popisał się Krzysztof Sulima i mieliśmy remis 38:38. Po celnej trójce Malletta ŁKS w końcu wyszedł na prowadzenie 45:43. Na dwie i pół minuty przed końcem łodzianie odskoczyli na sześć punktów po dwóch celnych rzutach z dystansu Szczepaniaka i Krajewskiego. Kwarta zakończyła się wynikiem 56:54 dla ŁKS-u, który trafił łącznie aż siedem trójek. Poprawił także grę na tablicach. Goście mieli także więcej asyst (dziesięć przy sześciu gospodarzy).
W czwartej kwarcie przez długi czas nie oglądaliśmy zbyt wielu celnych rzutów. Po trzech minutach trzy punkty zgromadził AZS i prowadził jednym punktem. Jednak potem sytuacja całkowicie się zmieniła. Po dwóch celnych rzutach osobistych Sulimy, odpowiedział „dwójką” Michalak. Następnie przypomniał o sobie Mallett, który trafił za trzy, a ŁKS na sześć minut przed końcem prowadził 61:59. Gdy Kalinowski trafił z dystansu przewaga łodzian wzrosła do pięciu punktów. Warszawiacy fatalnie pudłowali, a goście pokazywali, że doświadczenie jest w koszykówce niezwykle ważne. Gdy Holmes na trzydzieści siedem sekund przed końcem podwyższył prowadzenie do sześciu punktów po celnym rzucie wolnym wydawało się, że AZS nie będzie w stanie wygrać. Na dodatek w niezwykle ważnej akcji na kilkanaście sekund przed końcem doskonałym przechwytem popisał się Mallett. Piłkę dostał Holmes, który był faulowany i wykorzystał dwa rzuty wolne. Na sześć sekund przed końcem za dwa chybił Karwowski. Co prawda dwa punkty zdobył jeszcze Michalak, ale faulowany w następnej akcji Kalinowski przypieczętował zwycięstwo łodzian! Ostateczny wynik – 76:68 dla ŁKS-u, który wygrał trzeci mecz w sezonie. Natomiast AZS wciąż nie potrafi zwyciężyć na własnym obiekcie.
AZS Politechnika Warszawska – ŁKS 68:76 (17:10, 21:24, 16:22, 14:20)
AZS Politechnika: Michalak 15, Ponitka 9, Pamuła 8, Pełka 8, Popiołek 8, Mokros 7, Karwowski 5, Kolowca 5
ŁKS: Archibeque 15, Szczepaniak 14, Holmes 13, Mallett 12, Kalinowski 8, Sulima 8, Krajewski 6, Bartoszewicz, Kenig, Trepka