..Dwie minuty Dłoniaka.
Źle się dzieje w ekipie Dainiusa Adomiatisa. Przez drużynę przeszła plaga kontuzji; Paweł Leończyk skręcił kostkę, o dziwo również urazu stawu skowowego nabawił się Mantas Cesnauakis, a w dodatku na uraz pachwiny z poprzedniego spotkania ze Śląskiem ciągle narzeka Krzysztof Roszyk. Po wysokiej wyjazdowej porażce we Wrocławiu zespół brązowego medalisty Mistrzostw Polski nie potrafił podnieść się i musiał kolejny raz zejść z parkietu jako pokonany. Kolejny mecz zawiódł, typowany na lidera Czarnych, Stanley Burrell borykający się ze skutecznością a zespołowi nie pomógł najlepszy występ w obecnych rozgrywkach Davida Weavera. Wśród gości znów kluczem okazała się zbilansowana gra w ofensywie i równa dyspozycja, notującego następne double – double, Ganiego Lawala.
Miejscowi kolejne już spotkanie byli zmuszeni rozgrywać bez leczącego kontuzję kolana od dwóch tygodni Zbigniewa Białka a swojej większej liczby minut nie potrafił zamienić na, niezwykle potrzebne, punkty Paweł Kikowski (w 26 minut tylko 3 punkty). Goście wysoko ustawiali swoją obronę, odcinając możliwość Czarnych Panter do łatwych zdobyczy punktowych na dystansie (3/15 za trzy miejscowych to najgorszy ich wynik w tym sezonie). Do tego umiejętnie kierował poczynaniami kolegów Walter Hodge (14pkt ; choć skuteczność nie była jego mocną stroną 5/14) dzięki czemu zespół z Zielonej Góry popełnił tylko 8 strat przy czołowej ekipie TBL pod kątem defensywy.
Już pierwsze minuty pojedynku pokazały nam ,że Zastal chciał iść za ciosem po imponującej wyjazdowej wygranej we Włocławku. Po słabym początku ekipy Tomasza Jankowskiego (7:0 prowadziły Pantery) Kamil Chanas wyprowadził gości na prowadzenie już w 5.minucie meczu, celną trójką (12:9).
Od początkowych minut drugiej odsłony, goście czuli się coraz pewniej w Gryfii a pewnymi punktami zespołu okazali się Polacy: Piotr Stelmach i Rafał Rajewicz . Akcje obu podkoszowych dały Zastalowi prowadzenie 31:23.
Po przerwie na żądanie Dainiusa Adomiatisa Czarni odzyskali właściwy rytm gry, notując run 11:2 w ciągu następnych 6 minut gry. Efekt dobrej gry to zasługa pary Burrell – Hinson i to Amerykanie wyprowadzili gospodarzy na dwu punktowe prowadzenie przed przerwą (34:32).
Kolejne 10 minut gry to zryw przyjezdnych i celne trafienia Hodge’a (za trzy) , Chanasa (8 punktów w tej kwarcie) czy Stelmacha (12 pkt w całym spotkaniu). Chwilę później mieliśmy podobną „falę” jak podczas drugiej kwarty. Kiedy swój zryw zakończyli przyjezdni to do gry wzięli się gospodarze, doganiając rywala za sprawą celnych trafień Weavera (22pkt i 10 zbiórek to jego topowy występ w sezonie) czy Hinsona (15 oczek mimo faktu, iż nie mógł się wstrzelić do kosza przy próbach rzutów zza łuku, 1/7). Ostatecznie dzięki jedynemu w meczu celnemu trafieniu z dystansu Urosa Mirkovića goście rozpoczynali decydującą fazę spotkania z przewagą dwóch oczek (53:51).
Ona zaczęła się od mocnej obrony z obu stron a przez pierwsze 4 minuty jej do obu koszy wpadły tylko trzy punkty i wyłącznie na konto Panter.
Następnie do głosu doszli goście i za sprawą celnych osobistych Lawala wyszli na prowadzenie (55:54). Akcję później swoją drugą trójkę w tym spotkaniu trafił Hodge, dając sygnał do ataku przyjezdnym. Między czwartą oraz drugą minutą spotkania oglądaliśmy seryjne trafienia Jakuba Dłoniaka. Skrzydłowy Zastalu zaliczył 8 oczek z rzędu dając gościom przewagę, która wystarczyła do końcowego i kolejnego wyjazdowego sukcesu ekipy z Winnego Grodu.
Energa Czarni Słupsk – Zastal Zielona Góra 67:72 (19:23, 15:11, 17:19, 16:19)
Czarni: David Weaver 22 (10 zb), Darnell Harris 15, Paweł Leończyk 9, Scott Morrison 6, Mantas Cesnauskis 5, Krzysztof Roszyk 4, Stanley Burrell 3, Paweł Kikowski 3.
Zastal: Walter Hodge 14, Kamil Chanas 13, Gani Lawal 13 (12 zb), Jakub Dłoniak 12, Piotr Stelmach 12, Marcin Flieger 2, Uros Mirkovic 2, Marcin Sroka 2, Rafał Rajewicz 2.