Autor: Tomasz Armuła
Kiedyś na parkiecie rozumieli się bez słów. Podawali do siebie piłkę z zamkniętymi oczami i wspólnie tworzyli potęgę wrocławskiego Śląska. Dziś grają po przeciwnych stronach i dzielą wrocławskich kibiców koszykówki na pół.
Po której stronie boiska jesteście? Bo ja stoję w rozkroku na jednej i drugiej części jednocześnie.
Ale nie wiem jak długo tak wytrzymam.
Sprawa dotyczy starcia Zieliński Vs Tomczyk. Dogrywka w meczu na słowa i cięte riposty trwa, ale wszystko wskazuje na remis po ostatniej kwarcie. Problem tylko w tym, że brak zwycięstwa jednej ze stron w tym sporcie, to dla kibica jakieś nieporozumienie i kompletna abstrakcja.
Ale nie we Wrocławiu. Tutaj kuriozalne sytuacje i brak porozumienia, to nowa wizytówka koszykówki.
Jak wiadomo, kibice w tym mieście są podzieleni. Jedni kibicują Śląskowi w II lidze Macieja Zielińskiego, drudzy temu z ekstraklasy Koelnera. No i jest jeszcze oczywiście trzecia grupa, która kibicuje wszystkim klubom wrocławskim bez względu na ligę, poziom, nazwę, upodobania polityczne, budżet.
Należę do tej ostatniej grupy i jestem już zniesmaczony wojenkami między klubami. O Śląsku dużo się pisze i mówi, ale tylko źle. I nic nie wskazuje na to, że sytuacja ulegnie poprawie. Raczej odwrotnie. Afera goni aferę i wszyscy się z nas śmieją. Gratuluję budowy wizerunku obu klubów. Mistrzowska robota!
Afera koszulkowa
Najpierw była sprawa koszulki „Zielonego”. Jedni ją powiesili, ale samemu Maciejowi Zielińskiemu wisiało, że ktoś miał rzekomo dobre intencje i nie chciał, aby koszulka zawisła. Każdy ma swoje racje. Koelner przez wywieszenie koszulki na siłę chce, aby jego klub identyfikować z historią Śląska, ale za to Zieliński mówiąc wprost, że ekstraklasowy team to nie jest prawdziwy Śląsk sprawia, iż ludzie zaczną się jeszcze bardziej dzielić, kłócić i w końcu odwracać od koszykówki. Kto jest bez winy w sporze koszulkowym niech pierwszy rzuci kamieniem. Ale spokojnie! Nie w okna siedziby klubu rywala, tylko tak symbolicznie – do kosza.
Szacunek mam do Zielińskiego, ale za niektóre wypowiedzi „czapa” się należy
Nie widzę, nie słyszę, czyli nikt nie rzucił, albo nie trafił. Ogłaszam REMIS…
Afera halowa
Niedawno wyszło na jaw, że jedyna hala sportowa, która spełnia wymagania Śląska z ekstraklasy, to stara „Kosynierka” na Mieszczańskiej, gdzie gra drugoligowy zespół Macieja Zielińskiego. W Orbicie koszykarzom Koelnera przeszkadzają siatkarze, a w hali Redeco pod nogami plączą się małe dzieci. Śmieszy mnie trochę, że nikt przed sezonem tego nie przewidział. Zapewnienie zawodnikom regularnych treningów w normalnych warunkach, to chyba podstawa i połowa sukcesu. Jak się ma ambicje na ekstraklasę, to trzeba trzymać poziom i myśleć o wszystkim.
Nie chce mi się wierzyć, że w tak dużym mieście nie ma innej hali i koszykarze z ekstraklasy na siłę wpychają się do „Kosynierki”. Dlaczego tej ekipie tak bardzo zależy na grze właśnie w tym miejscu? Po co pchać się tam, gdzie nie jest się mile widzianym? Tu się tworzy coś na siłę i nie rozumiem czemu służą te dziwne pomysły. Jeśli to miał być gest pojednawczy i informacja o chęci połączenia sił(muszę być głupi i naiwny, że w ogóle biorę to pod uwagę), to wyszło odwrotnie, bo sprowokowało Macieja Zielińskiego do ostrej riposty. A może tak właśnie miało być. Otóż „Zielony” stwierdził, że chęć zajęcia „Kosynierki”, to zamach na Śląsk. Mocne słowa. Zgadzam się, że wpraszanie się było pomysłem chybionym, ale Zieliński przesadza w doborze słów. Koszykarze Koelnera chcieli się wprosić na parkiet z piłkami do kosza, a nie z ładunkami wybuchowymi, żeby zniszczyć „konkurencję”.
Obie strony w tym sporze przesadziły.
Tomczyk i zamach na Śląsk? Absurd. (fot.archiwum autora)
Kto jest bez winy w sporze halowym niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie widzę, nie słyszę, czyli nikt nie rzucił, albo znowu nie trafił. Ogłaszam kolejny REMIS…
Obserwuję ten spór wrocławski i chce mi się na zmianę śmiać i płakać, bo sytuacja jest absurdalna. Ale to nie moja wina i wstydzić się nie muszę. Nie mam po prostu na tą sytuację wpływu, więc to mój ostatni komentarz w tym temacie, który zakończę cytatem z kultowego Kazimierza Staszewskiego:
„Widzę, to co widzę i w ogóle się nie wstydzę
Niech wstydzi ten co robi, nie ten co widzi.”
PS:
To co? Może wreszcie porozumienie ponad podziałami? Chciałbym w to wierzyć. Trzymam kciuki i jestem z wami. Tylko dogadajcie się szybko, bo się w tym rozkroku na dwóch stronach boiska do szpagatu rozjadę…