Autor: Tomasz Armuła
Wreszcie jest! Upragnione i długo wyczekiwane pierwsze zwycięstwo Śląska w ekstraklasie! Beniaminek ligi po serii czterech porażek z rzędu wreszcie się przełamał i dał niezłą lekcję „studentom” z Politechniki Warszawskiej, pokonując ich u siebie 78:63.
Paul Graham. Forma zwyżkowa? (Fot.T.Armuła)
Wrocławianie wyszli na parkiet zmotywowani i od pierwszych sekund przejęli inicjatywę na boisku (7:0). I nie ma co się dziwić. Chyba każdy zawodnik Śląska miał świadomość, że jeśli zespół ma przełamać złą passę, to właśnie teraz. Szkoda, że odniósł sukces w hali, która nie była wypełniona po brzegi, ale frekwencja i tak okazała się niezła biorąc pod uwagę to, że Śląsk wciąż przegrywa, mecz rozegrany był o 19. w środku tygodnia, a rywalem była „tylko” Politechnika w polskim składzie.
Koszykarze ze stolicy o medale w tym roku nie powalczą, ale absolutnie nie są w lidze chłopcami do bicia, więc przed wczorajszym meczem mogło się wydawać, że wynik końcowy może być do ostatnich minut sprawą otwartą. Nic bardziej mylnego. Profesor Calhoun i spółka, dali koszykarzom Politechniki prawie dwugodzinny efektowny wykład połączony z ćwiczeniami praktycznymi z podstaw koszykarskiego rzemiosła, więc przyjezdnym nie pozostało nic innego, jak patrzeć i się uczyć.
Politechnika Warszawska. Młodość i ambicja. (Fot. T.Armuła)
Śląsk zagrał dobrze w obronie i zmuszał rywala do wielu błędów. Dobre krycie i presing sprawiły, że najlepszy podający ligi Łukasz Wilczek nie bardzo miał co zrobić z piłką i zaliczył tylko trzy asysty. Wyręczył go częściowo Michał Michalak, który lepiej spisywał się nie tylko jako podający, ale też rzucający. Zdobył w sumie 14 punktów i głównie dzięki niemu mecz momentami przestawał być nudnym widowiskiem.
Świetnie współpracowała na parkiecie para Skibniewski-Mladenovic. Wrocławski center po podaniach „Skiby” robił pod koszem co chciał, ponieważ nie znalazł godnego rywala, który swoimi warunkami fizycznymi byłby w stanie go zablokować. Śląsk wykorzystał to z premedytacją i Mladenovic zdobył w sumie czternaście łatwych punktów.
Slavisa Bogavac (Fot. T.Armuła)
Świetnie grał Graham i Calhoun, ale na szczęście trener Śląska zdecydował się ich zdjąć w końcówce, żeby dać szansę młodym koszykarzom. Polskie rezerwy rzuciły w sumie 10 oczek, lecz poziom ich gry nie zachwycił. Brak ogrania, słaba skuteczność i pewnie stres zrobiły swoje. Muszą grać więcej. Nawet jeśli konsekwencją będą kolejne porażki. Gra jest warta świeczki, a najlepszym dowodem na to jest przecież skład warszawski i jego wyniki.
Politechnika Warszawska może nie pokazała wczoraj wszystkiego na co ją stać, ale w każdym meczu udowadnia, że młody Polak potrafi i warto dawać szansę utalentowanym juniorom. Pół godziny na parkiecie w każdym spotkaniu bardzo szybko procentuje. Ci zawodnicy robią większe postępy od kolegów, którzy w innych drużynach wychodzą co trzeci mecz na dwie ostatnie minuty, kiedy wynik meczu jest przesądzony. Dlatego stwierdzam, że jeśli chodzi o młodzieżowców, to nie ma cwaniaka na warszawiaka. A cała reszta przy chłopakach ze stolicy gra jak dzieci we mgle.
Więcej tekstów autorstwa Tomka znajdziecie na jego Blogu