Świetny Lawal poprowadził Zastal do zwycięstwa

AZS Koszalin wygrał dwa ostatnie mecze, ale ta zwycięska seria została dzisiaj przerwana. Podopieczni Tomasza Herkta ulegli we własnej hali Zastalowi Zielona Góra. Kluczową rolę odegrał zawodnik, który został wybrany w drafcie 2010 do NBA, a od tego sezonu reprezentuje barwy lubuskiego klubu. Giani Lawal był niezwykle skuteczny oraz waleczny na tablicy.

Pierwsza kwarta była wyrównana, ale mimo wszystko to AZS Koszalin dyktował warunki i po pierwszej odsłonie prowadził dwoma punktami. Bardzo dobrze w tej części radził sobie Marko Lekic, który przez pierwsze dziesięć minut gry zdobył 9 punktów.

W drugiej kwarcie Zastal Zielona Góra bardziej się przyłożył. Po tym jak Piotr Stelmach oraz Jakub Dłoniak (7 pkt) zdobyli łącznie 12 punktów z rzędu goście wyszli na prowadzenie 22:31. AZS jednak szybko dogonił swoich rywali, ale Giani Lawal zaliczył wtedy akcję 2+1 dając swojej drużynie sygnał do kolejnego odjazdu. Przy zejściu do szatni na tablicy widniał wynik 36:42 dla Zastalu.

Kolejna odsłona tego spotkania cały czas przebiegała przy kilku punktowym prowadzeniu gości. Koszalinianie zdołali jednak udanie rozegrać końcówkę kwarty. W ostatniej kwarcie George Reese trafił jeszcze z dystansu zmniejszając stratę swojego zespołu do zaledwie dwóch punktów. Przed czwartą kwartą wynik tego meczu był cały czas sprawą jak najbardziej otwartą. Na początku decydującej części spotkania AZS chyba jednak trochę przysnął. Zastal zdobywał punkty seriami i szybko oddalił się na dość bezpieczną odległość punktową. Gospodarze na pierwszy celny rzut z gry musieli czekać niemal pięć minut, a goście w tym czasie nie próżnowali. Na 5:36 min przed końcową syreną było 57:71 dla Zastalu. AZS nie zdołał już rozstrzygnąć tej potyczki na swoją korzyść.

Najjaśniejszą postacią na parkiecie był bez wątpienia Giani Lawal. Amerykanin nigeryjskiego pochodzenia był bezbłędny w ataku. Oddał dziesięć rzutów z gry i wszystkie trafił. Do tego miał jeszcze 2/4 z linii rzutów wolnych, co w sumie złożyło się na jego dorobek 22 punktów. Lawal był również ponad wszystkimi w walce o zbiórki. Zgarnął 12 piłek z tablic, a rywalom uprzykrzał jeszcze życie blokami (3). Po takim meczu ludzie odpowiedzialni za ściągnięcie Lawala do Zielonej Góry na pewno tańczą z radości.

W barwach Zastalu bardzo dobrze poradzili sobie również Polacy: Marcin Flieger (10 pkt), Kamil Chanas (15 pkt) oraz Piotr Stelmach (15 pkt). Obok Lawala to właśnie ta trójka odegrała kluczową rolę.

Ze względu na dobrą obronę rywali ciężkie życie miał Walter Hodge. Amerykanin zanotował zaledwie 1/6 z gry, ale i tak zdołał uzbierać w tym meczu 13 punktów oraz 5 asyst.

Główną siła AZSu w tym meczu był Marko Lekic. Serbski środkowy starał się jak najlepiej odpowiadać na świetną grę Lawala. Lekic zdobył w tym meczu 21 punktów. Szalał szczególnie w pierwszej fazie spotkania.

Wysoką formę utrzymuje cały czas Igor Milicic. Ten niezwykle doświadczony zawodnik tym razem zanotował 16 punktów oraz 7 asyst. Kolejny raz jego główną bronią był rzut za trzy. Zanotował w tym elemencie skuteczność na poziomie 4/5. W ostatnich trzech spotkaniach trafia zza łuku na skuteczności 13/18, a to bez wątpienia świetny wynik. Mam wrażenie, że Milicic jest jak wino – im starszy tym lepszy.

Po stronie AZSu zawodnikami, którzy próbowali wnieść coś pozytywnego do gry byli George Reese (13 pkt) oraz Stefhon Hannah (11 pkt). Ten drugi jednak zbyt długo jednak nie pograł, bo w niecałe 17 min, które spędził na parkiecie popełnił 5 fauli. To był jednak jego pierwsze spotkanie w polskiej lidze, więc można mu po części wybaczyć. W przyszłości Hannah może wnieść do gry koszalińskiego zespołu sporo dobrego.

 

 

AZS Koszalin – Zastal Zielona Góra 83:91 (19:17, 17:25, 20:16, 27:33)

AZS: Lekic 21, Milicic 16 (7 as), Reese 13, Hannah 11, Dutkiewicz 8, Montgomery 6, Bigus 4, Łączyński 4, Bartosz 0

Zastal: Lawal 22 (12 zb), Chanas 15, Stelmach 15, Hodge 13 (5 as), Flieger 10, Dłoniak 7, Mirkovic 5, Chodkiewicz 3, Rajewicz 1, Sroka 0

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.