W kolejnym meczu rozgrywanych we Wrocławiu mistrzostw Europy do lat 18 Polacy pokonali Turcję 62-59 po bardzo wyrównanej walce.
Po sobotniej porażce z Chorwacją młodzi Polacy do meczu z Turkami przystępowali z nożem na gardle. Presja z każdym kolejnym spotkaniem rosła, a forma naszych chłopców wręcz przeciwnie. Obie drużyny zaczęły bardzo agresywnie i szybko ten mecz. Lepiej na początku spisywała się na drużyna i po trafieniu Piotr Niedźwiedzkiego z szybkiego ataku prowadziliśmy 9-6. Turecki trener zareagował niemal natychmiast wprowadzając wielki talent – rozgrywającego Kenana Sipahiego. 16-letni gracz rozruszał grę naszych rywali i Turcy zdobywali coraz więcej łatwych punktów. Polacy fatalnie grali w obronie, a jeszcze gorzej na tablicach. Pod jednym jak i drugim koszem zdecydowanie więcej piłek zbierali przeciwnicy. Pierwsza kwarta skończyła się naszą porażką 18-24.
Druga kwarta to potwierdzenie dominacji Turków. Jeszcze bardziej uwidoczniła się och przewaga w walce o zbiórki. Trener Szambelan chyba skorzystał z rad dziennikarzy i zaufał większej liczbie zawodników poszerzając rotację. Już w drugiej odsłonie na parkiecie pojawili się w większym wymiarze czasowym Filip Matczak i Daniel Szymkiewicz. Na chwilę wszedł także Jan Grzeliński. Nie pomogło to jednak naszej drużynie, która przegrywała dość wyraźnie.
Zadziwiająca była ilość podań kierowanych w stronę naszego najlepszego centra Przemysława Karnowskiego, a właściwie ich brak. W pierwszej połowie mierzący 213 cm zawodnik oddał tylko jeden, w dodatku niecelny rzut. Kolejny raz nie trafiali nasi podstawowi gracze obwodowi. Michał Michalak i Mateusz Ponitka po 20 minutach mieli na swoim koncie 4 trafienia na 14 rzutów. Jeszcze gorzej wyglądała statystyka zbiórek. Turcy mieli ich na swoim koncie aż 33 przy 22 naszych. Co najgorsze aż 16 z nich rywale zebrali na bronionym przez nas koszu. Ostatecznie po dwóch kwartach nasza drużyna przegrywała już 31-41.
Trzecią kwartę Polacy rozpoczęli niespodziewanie z Karnowskim i Grzegorzem Grochowskim na ławce. Zastępujący ich Tomasz Gielo i Daniel Szymkiewicz spisywali się naprawdę nieźle. Szymkiewicz bardzo mądrze prowadził grę naszych, a Gielo był o wiele aktywniejszy w walce o zbiórki od powolnego Karnowskiego.
Gospodarze nie pozwolili przeciwnikom zdobyć punktów przez pierwsze trzy i pół minuty i przewaga stopniowo malała. Po efektownym wsadzie Gielo w kontrataku było już tylko 39-45, a po dwóch trójkach Michalaka i jego celnym rzucie wolnym 46-47 na 2:45 przed końcem kwarty. Przed ostatnią ćwiartką Turcja powadziła 52-48, ale gra Polaków dawała nadzieję na wygraną.
Ostatnia kwarta pokazała, że Polacy jeśli chcą i mocno się zepną potrafią także świetnie bronić. Stopniowo odrabiali straty by na pięć minut przed końcem meczu po trafieniu aktywnego Niedźwiedzkiego (12 pkt., 9 zb.) na tablicy pojawił się remis po 57. Za chwilę jeszcze raz ten sam zawodnik trafił spod kosza, a po trafieniu Ponitki z czterech metrów prowadziliśmy 62-59.
Nasza młodzież nie dała już sobie wydrzeć tej wygranej z rąk mimo nerwowej końcówki. Tym razem nie potwierdził klasy Kenan Sipahi (7 pkt., 9 zb., 0 ast., 2-9 FG), który spudłował dwa rzuty zza łuku. Na 11 sekund do końca wynik ostatecznie mógł rozstrzygnąć Michalak, ale dwukrotnie spudłował z rzutów wolnych. Na nasze szczęście Candan (11 pkt., 5-12 FG) także się pomylił i Orbita oszalała.
W drugiej połowie Polacy stracili zaledwie 18 punktów i zebrali 10 piłek więcej od rywali. W ogóle ten mecz miał dwie zupełnie odmienne połowy. W pierwszej nasi chłopcy nie mieli nic do powiedzenia grając fatalnie w obronie i zupełnie bez zastawienia własnej „deski”. Druga natomiast to doskonała obrona i przełamanie strzeleckiego impasu naszych liderów. Ważne trafienia w drugich 20 minutach zanotował Michał Michalak. Rzucający Politechniki Warszawa zdobył 13 punktów i dodał do nich 13 zbiórek oraz 6 asyst nie tracąc żadnej piłki. Co prawda kolejny raz niepokoić może jego indolencja jeśli chodzi o trafianie z mid range (0-6), ale na szczęście trafiał w najważniejszych momentach.
Mateusz Ponitka, który po meczu powiedział, że teraz podczas ME zaczęła się walka dla prawdziwych mężczyzn zanotował 14 punktów i 7 zbiórek. Wiele ciepłych słów należy poświęcić także udanie prowadzącemu grę na początku trzeciej kwarty Szymkiewiczowi. Wielkie brawa od kibiców zbierał najbardziej waleczny dziś nasz zawodnik Tomasz Gielo. Skrzydłowy rzucił 10 punktów i zebrał 6 piłek, a przede wszystkim tchnął w nasz zespół pozytywnego ducha w drugiej połowie.