Niektóre kluby już zakontraktowały nowych zawodników, do grona tych drużyn nie zalicza się Trefl Sopot, który jak dotąd szuka nowych sponsorów. Działacze drużyny znad morza finalizują sprawy związane z budżetem i dopiero później zajmą się pozyskiwaniem nowych zawodników.
– Staramy się działać systematycznie, na wielu płaszczyznach ale bez nadmiernego pośpiechu, tak aby zrealizować wszystkie nasze zamierzenia. Na etapie finalizacji są rozmowy z naszymi sponsorami. Założyliśmy sobie, że budżet drużyny będzie nie mniejszy niż w minionym sezonie. To oczywiście sprawia, że naszym celem sportowym będzie walka o czołowe miejsca w lidze, choć oczywiście plany sportowe zostaną zweryfikowane już na parkiecie – powiedział wiceprezes sopockiego klubu Marcin Kicior.
Ostatni sezon był przyzwoity w wykonaniu Trefla Sopot. Podopieczni Karlisa Muiznieksa zajęli czwarte miejsce, ulegając w „małym finale” Czarnym Słupsk. Działacze sopockiego klubu chcą aby trenerem nadal pozostał łotewski szkoleniowiec. Podobno Muiznieks wyraził chęć pozostania w zespole. Byłby to już trzeci sezon w Sopocie dla tego trenera.
W kolejnym sezonie w ekipie Trefla na pewno będą grali Adam Waczyński i Marcin Stefański, którzy mają ważne kontrakty. Priorytetem jest zatrzymanie polskich graczy – Filipa Dylewicza oraz Pawła Kikowskiego. Ostatnio „Głos Pomorza” poinformował o tym, że Czarni Słupsk zainteresowani są usługami tego drugiego.
– Jestem dobrej myśli, w rozmowach, które już przeprowadziliśmy pojawiły się wstępne deklaracje chęci dalszej współpracy z naszym klubem. Naszym priorytetem w okresie letnim jest tez przedłużenie kontraktów z graczami krajowymi – dodał Kicior.
Dopiero na końcu włodarze klubu będą dobierać graczy zagranicznych. Jednakże wszystko uzależnione jest od budżetu jakim będzie dysponował klub z Sopotu.
– Chcemy aby zespół miał zapewnione solidne podstawy budżetowe i na miarę naszego budżetu chcemy budować drużynę. Po przedłużeniu umów ze sztabem szkoleniowym i Polakami będziemy dobierać do składu zawodników zagranicznych, na pozycje, na których będą oni najbardziej potrzebni – wyjaśnił Marcin Kicior.